to wszystko jakoś marniało na szalonych zamysłach Podkomorzyca, który raz marzył o pannie marszałkowéj, a drugie raz zagalopował się nawet do księżniczki.
To było powodem, że różnych sygnałów dawanych ze strony opiekunki Adelaidy nie widział i nie słyszał. Ale szanowna matrona, która miała wielkie doświadczenia życia, tak sobie w głowę wbiła, że swego dokaże, iż postanowiła z prawdziwie kobiecą wytrwałością starać się o Podkomorzyca dla panny Adelaidy.
Dotąd jednak brakło jéj sposobności plany swoje rozwinąć, miała je jednak gotowe z wszelkiemi szczegółami, podobnie do dowódzcy wojsk austryackich, który dawnemi czasy wychodząc na wojnę, brał z Wiednia gotowe plany całéj kompanii, bez żadnego względu na możliwe przyszłe obroty nieprzyjaciela.
Jak temu wodzowi tak i szanownéj matronie z planami w kieszeni, jakoś trudno było zwycięstwo. Nieprzyjaciel nie zbliżał się i nie widział nawet znaków obozowych, a to co widział, zdawał się nie rozumieć...
Ostatnia nadzieja, możliwego przyszłego zwycięstwa, została teraz przez te fatalną nowinę o milionie zniszczoną. Rozumie się, że po téj nowinie nie można już było o podkomorzycu myśleć...
Tyle czasu marnie się straciło, ojciec Adalaidy, człowiek skąpy, żądał skutku wyłożonych pieniędzy, gro-
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/144
Ta strona została przepisana.