majątek... dla tego niema się tak bardzo czego spieszyć, bo zawsze jest i będzie poszukiwaną. Ja tylko wypełniając ostatnią wolę nieboszczki matki jéj, któréj byłam przyjaciółką na pokojach księcia-generała... zawsze jéj powiadam: demandez vôtre coeur, bo to najlepszy doradzca w takim przypadku... A zresztą czterykroć sto tysięcy, to ma także swój urok, chociaż nie jest jeszcze pełnym milionem!... Adelaide que dites-vous?
Adelaida uśmiechnęła się znowu i poruszyła na krześle, ale nic nie odpowiedziała.
— Czy pan znasz nadbohskie okolice? mówiła daléj gadatliwa opiekunka a warta żebyś pan kiedy tam przyjechał. Po drodze wstąpiłbyś pan do Peszaty, a ręczę za to, że byłbyś pan przyjęty... po staropolsku jak to dawniéj przyjmowano!
Achil z większym interesem spojrzał na bladą blondynkę. Teraz wydała mu się dosyć miła... miała w twarzy coś podobieństwa do albiońskiej piękności... Zamyślił się i powoli spuścił oczy w ziemię.
— Być może, odpowiedział po chwili, że w tamte strony kiedy zawitam, bo w tamtych okolicach mam nawet krewnych, których odwiedzić muszę... Czy dla pani nie jest nudną ta płaszczyzna nadbohska?
Pytanie to zwrócił Achil do Adelaidy. Adelaida i tym razem uśmiechnęła się tylko i nic nie odpowiedziała.
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/146
Ta strona została przepisana.