Nie będziemy daléj opisywać skutków, jakie sprawiła w owém zgromadzeniu wieść o dwóch związkach, marchwi i milionie na poddaszu. Była to bomba, która niespodzianie wpadła, pękła i w pierwszym popłochu zupełnie inaczéj ugrupowała. Każdy chciał z tego rozbicia coś uratować, aby przynajmniéj z niczem nie zostać.
Nawet Kubaś z wstydliwą łysiną i Lesio z kilkoma rzadkiemi włosami należeli dzisiaj do szczęśliwych odłamków rozbitego okrętu, których czepili się nieszczęśliwe rozbitki, aby przynajmniéj jako tako do portu dopływać.
Kubaś pocił się ze swego szczęścia, rozmawiając z jakąś otyłą, trzydziestoletnią panienką, która patrząc złośliwie na podkomorzyca, wszystko mu przyobiecała, a flegmatyczny Lesio nie mógł tak prędko myśli swoich pozbierać, aby jako tako odpowiadać na wyzywające
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/148
Ta strona została przepisana.
XXIII.