Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/176

Ta strona została przepisana.
XXVI.

Nazajutrz wstał podczaszyc dosyć wcześnie, chód bardzo późno wczoraj z wieczora powrócił. Ubrał się szybko, wypił śniadanie i zaczął zamyślony chodzić po pokoju. Chodził godzinę, dwie... wreszcie spojrzał na zegarek. Otworzył biurko, wyjął kilka rulonów dukatów i włożył do sakiewki. Potém rzucił płaszcz na siebie i wyszedł.
Było już koło godziny jedynastéj. Po drodze spotykał różnych znajomych, którzy z ciekawością wypytywali go, czy to prawda że stara szambelanowa na poddaszu ma milion gotówką, i czy podkomorzyc już się zaręczył ze swoją kuzynką...
Zapytania te nie miłe sprawiały wrażenie na podczaszycu. Jednym przytakiwał krótko, drugim wprost przeczył, trzecim mówił, że o niczém nie wie. Znajomi widzieli go jakoś zniecierpliwionym, w kwaśnym humorze i nie pytali więcéj.