w których Achil pobija Hektora... podkomorzyc z dumą, wydął usta, jakby chciał tém powiedzieć, iż z prawa ten milion jemu się należy, czemu jak najwyraźniéj protestował podczaszyc, gładząc świeżo ogolone wąsy. Lesio Piława jak się zdawało nie windykował dla siebie całego miliona, ale miał niepłonną nadzieję, że przez zręczne obroty można będzie jaki prezencik z niego dla siebie okroić.
Wszystko to niepokoiło Kubasia. To téż chciał zaraz zmazać ten efekt następném słowem, nad którém właśnie przemyśliwał. Ale słowo takie w żaden sposób nie chciało przyjść mu do głowy. Pomogli mu towarzysze.
— Milion posagu! powtórzyli chórem, a głos ich był dźwięczny, jakby wszyscy byli tenorami.
— Tak jest, milion posagu! odparł zakłopotany Kubaś, ale ten milion stanie się wtedy rzeczywistym milionem, jeżeli wy więcéj wiecie odemnie o nim i moją wiadomość w należyty sposób uzupełnicie!
— A cóż ty wiesz? Cóż ty wiesz? Gadaj, tylko prędko! zapytali wszyscy z niecierpliwością.
— Ja wiem tylko tyle, powoli ciągnął Kubaś, że ten... milion... jest na poddaszu!
Wymówiszy ostatnie słowo, spojrzał Kubaś ciekawie po twarzach towarzyszy. Twarze te jednak okazały biednemu Kubasiowi, że źle rzecz obliczył. Słowo „poddasze“ nietylko nie zmazało efektu „miliona“, ale owszem
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/19
Ta strona została przepisana.