szczęśliwe kobiety. Największą zaś jego bronią, którą zawsze zwyciężał, była śmiałość i pewność siebie.
Do téj powierzchowności stósowne miał wykształcenie, to jest takie, które błyszczy i olśniewa. Mówił kilkoma językami, grał na cytrze i klawikorcie, śpiewał hiszpańskie piosnki, składał nawet nie złe szarady i umiał kilka godzin mówić o wszystkiém. Rysował nie źle, malował trochę a mianowicie umiał wybornie z kawałków materyi wykrawywać różne ubiory, przyłepiać je na karton i domalowywać twarz i ręce. Była to ulubiona zabawka ówczesnych salonów, a bardzo wiele robót takich widzimy dziś jeszcze po zbiorach familijnych.
Przy takiém uposażeniu wcale się dziwić nie można, że podczaszyc był w pewnych kółkach swego świata tak zwanych Lowelasem. Osobliwie mężatki, niezrozumiane od mężów, przepadały za nim. Był on bohaterem buduarów na Krakowskiem Przedmieściu i Nowym Świecie, a na jego stoliczku leżały zawsze stosy kopert z tajemniczych listów. Tylko excentryczne dewizki na pieczątkach mogły czasem naprowadzić na ślad rączek, które te liściki pisały, z czém się on nawet bardzo nie taił...
Zepsuty takiém powodzeniem był tego przekonania, że dla niego niema nic niepodobnego. Znał wszelkie słabości serca kobiecego i umiał grad na niém, jak na klawikorcie. Jednéj mu rzeczy tylko do zupełnego szczęścia brakowało — znaczniejszéj fortuny. Miał
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/200
Ta strona została przepisana.