Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/21

Ta strona została przepisana.
III.

Kubaś przystąpił wreszcie do opowiadania, jakim sposobem dowiedział się o milionie na poddaszu.
— Przechodziłem właśnie, mówił głosem niepewnym, przez rynek starego miasta. Byłem tam incognito u Fukiera, gdzie zazwyczaj posilają się do procesów dobrym węgrzynem prawnicy, a z których jednego właśnie szukałem... Otóż przechodząc przez rynek obaczyłem nagle podeszłą kobietę, która przy straganie z różnemi wiktuałami stała, jak by coś kupić chciała. Stara kobieta miała twarz dosyć szpetną i resztki pańskiego dawniéj ubioru na sobie. Wyglądała na jakąś zubożałą szlachciankę, która jednak jeszcze zapomnieć nie może, czém była. To wybijało się na jéj ponuréj, do rozkazów dawniéj przywykłéj twarzy. Targowała dosyć długo plaskankę séra. Przy niej stała prześlicz... co mówię... dosyć zwyczajna dziewczyna, która mogła