Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/226

Ta strona została przepisana.

Ale zwycięztwo jego nad przeciwnikiem odniesione widzi tylko Bóg, a ludzie nigdy go oglądać nie będą! Jakże bowiem stanąć przed ludźmi i powiedzieć im: oto ja to i to, tak i tak zrobiłem!... Czyż byłoby to, szlachetnie, czy nie byłoby to podobném do owych słów Faryzeusza, który mówił do Boga; Dziękuję ci Boże, że nie jestem takim jak ów celnik!...
To zwycięztwo miało pozostać w ukryciu, tylko dało mu powód udania się na poddasze. Tam bowiem miał schowek w szufladzie dla obrazków nabytych tajemnie, do nich chciał również tajemnie i ten dołączyć. Zawinął go więc starannie, schował w zanadrze i wyszedł na poddasze.
Mieszkańcy poddasza byli przyzwyczajeni, że Bernard często do swego stolika chodził. Więc i tym razem otworzyła Anusia pokoik, w którym podczaszyca nie było, a co Bernardowi było na rękę.
Ukrywszy starannie obrazek w szufladzie, zamknął pokoik i wszedł do szambelanowéj.
Szambelanowa była ubrana jakby wyjść miała. Na stole leżało dwieście złotych.
— Dobrze żeś waćpan przyszedł, rzekła do niego, zaprowadzisz mnie do domu ubogich, bo tam ślisko na drodze. Podczaszyc był tak dobry i gdzieś między swymi sprzedał obrazek jeden za dwieście złotych. Ponieważ jeszcze dzięki Bogu tak bardzo pieniędzy nam nie trzeba,