płyniemy po tych toniach bezgłębnych! Nie jestże to życie nasze? Tem milsze i pewniejsze, im milsza i pewniejsza jest dłoń naszego sternika. O! szczęśliwa kobieta, która z ufnością może się oprzeć o ramię swego sternika...
Podczas tej rozmowy na łódce, która coraz więcej cichła i głuchła, stał Mietlica na brzegu pod krzakami i coś z pod oka patrzył za podróżnym. Coś mu nie w smak było, coś poczęło go niepokoić. Spluwał co sekunda, stawał to na jednej, to na drugiej nodze, ale wszelkie te, inną razą z dobrym skutkiem praktykowane środki, nic mu dzisiaj nie pomogły.
Wreszcie obejrzawszy się, obaczył tuż za sobą starego Sorokę, który zgarbiony jak wielbłąd, sapał z gniewu i niecierpliwości, patrząc za odpływającą łódką. Twarz Soroki miała dla starego ekonoma tyle czegoś tajemniczego, że obszedłszy ją zwolna okiem do koła, zapytał cichym głosem:
— Czy wy z daleka?
Soroka kiwnął głową i ruszył prawem ramieniem.
— Od Moskwy? — powtórzył pytanie ekonom.
Ukrainiec wskazał ręką więcej na południe.
— Byliście w wojsku? Soroka ruszył głową w znak zaprzeczenia.
— Ale w świecie nie mało! — dodał gadatliwy Mietlica.
Stary Ukrainiec otworzył gębę i prawą ręką zrobił szerokie koło ponad samą głową ekonoma. Miało to oznaczać, że cały świat w kółko przejechał.
— Tam do kata! — mruknął Mietlica, prowadząc w odwrotnym kierunku rękę do swojej głowy, aby złe jakie chęci nieznajomego odczarować. — Tam do kata! Czy gadać nie umie, czy co!... A wasz pan był zapewnie ułanem? Soroka zaprzeczył głową.
— No, już tego nie rozumiem — mruknął stary wachmistrz — a przysiągłbym, że był ułanem. Tak gracko brał się do wiosła, jak do lancy.
Rzekłszy to do siebie, spojrzał jeszcze raz na twarz starego Soroki, zgłębił w duchu jej fałdy i zmarszczki, zmierzył pochyłe, garbate plecy, a zatrzymawszy się chwil kilka na białych, coś strasznie zamotanych wąsach, pomyślał sobie w duchu:
— Coś wiele ciekawych rzeczy jest w tych fałdach, w tym garbie i w tych wąsach pomotanych. Gdyby żona moja była kobieta, jak Bóg przykazał, wziąłbym go zaraz na folwark, a wiem, że do białego dnia byłoby co słuchać!