— Oj źle, panie — odparł ogrodnik, człowiek stary — ta i wszystko z nim starzeje.
— Jakże w ogrodzie będzie tego roku?
— Ot! pożal się Boże! Takie piękne linodendron tulpifera, com sam wypieścił własnemi rękami, kazał «jasny pan» wyciąć, a owo czerwono nakrapiane digitales rubieunde...
— A to z jakiego powodu?.
— Ot prawdę powiedziawszy, grymas pański i nic więcej. Powiedział pan: «Szymonie, to wygląda jak na probostwie. Widzę, żeś się postarzał — trzeba mi będzie innego ogrodnika.» Niechże sobie szuka innego, bardzo dobrze, ale ciekawym, czy drugi wychowa taki linodendron tulpifera, a takie digitales ribicunde... Ale, ale, miałem panu powiedzieć, że pan margrabia, a właściwie kamerdyner kazał mi tutaj wstąpić, abyś pan koniecznie dzisiaj przyszedł do zamku.
— Dzisiaj? — zapytał Jerzy, a twarz jego okrył lekki rumieniec.
— Dzisiaj wieczór — odpowiedział ogrodnik, myśląc o swoim linodendronie.
— Czy będą goście?
— Będą państwo z Czarnowód, z Stasznicy i z Konaszewa.
— Nikt więcej? — Będzie także jeden pan, co to z panną Janiną ma się ożenić.
— Z panną Janiną?... co za pan?...
— Nie widziałem go, bo dopiero co przyjechał. Radańska mówiła mi, że młody i bardzo ładny... Ot, kobiety!
Jerzy przeszedł się kilka razy po pokoju, lecz spostrzegłszy, że ogrodnik dziwnie za nim patrzy, zatrzymał się i udając obojętnego, mówił dalej:
— Cóż panna Janina na to?
— Panna Janina zawołała mnie do siebie, gdym się do miasta wybierał i rzekła do mnie: «No cóż, Szymonie, widziałeś tego pana, który chce, abym szła za niego?» I tak się cieszyła, tak do góry skakała, a nie czekając, co ja na to odpowiem, wykręciła się jak fryga na jednej nodze i znikła. Potem wyjrzała jeszcze raz oknem i zawołała za mną: «Spiesz się, Szymonie, a nie zapomnij!...» Otóż teraz muszę jeszcze iść po świece do tego Niemca, bo dzisiaj wszystkie pokoje mają być oświecone. Może będą zaręczyny.
Rzekłszy to, pokłonił się ogrodnik; jeszcze we drzwiach chciał coś o swoim linodendronie tulpiferze powiedzieć, ale wspomniawszy sobie świece i kupca, z którym nieco trudną będzie miał rozmowę, urwał śród słowa i wyszedł za drzwi.
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/102
Ta strona została przepisana.