— Tak jest, mam bardzo ważny interes do pana, czyli raczej prośbę.
Jerzy opuścił ręce, w piersi zabrakło mu tchu. Janina zeszła ze schodów i zbliżyła się do okna.
— Okazuję panu tem moje zaufanie, jakie w nim pokładam — mówiła dalej.
Jerzy skłonił się, słowa zamarły mu na ustach.
— Jutro rano — bardzo rano — udasz się pan do Mogił —
— Do młodego Warnera?...
— Jeźli go tam nie będzie, pójdziesz pan do ojca.
— Do ojca?
— I tam odszukasz także pana Von der Mark!
— Von der Mark!
— I dołożysz pan wszelkich starań, aby pojedynek między nimi nie przyszedł do skutku —
— Pani! — zawołał Jerzy, a w tem jednem słowie ozwały się wszystkie struny duszy.
— Ach, jakżeś pan dziwny! — rzekła z uśmiechem Janina — czy to pana martwi?
— Warner i Von der Mark!...
— Pojedynkują się, a jam powodem tego pojedynku — dokończyła Janina z wielkim spokojem.
Jerzy cofnął się o kilka kroków i oparł się o żelazną balustradę. Janina wytrzymała chwil kilka biednego marzyciela w tym stanie. Poczem zaczęła:
Nie myśl pan, żebym sama stała się do tego powodem. Dopiero dzisiaj dowiedziałam się o tem. Pan Von der Mark miał coś niegrzecznie o mnie mówić — pomyśl pan sobie na przykład, że mówił, żem brzydka — wtrąciła z zachwycającym uśmiechem — i z młodym Warnerem o to się przymówili. Ot i cała straszna rzecz, która pana zmysłów pozbawiła. Idzie mi o to, aby do pojedynku nie przyszło, bo potem stanie się głośną ta ich sprzeczka i wszyscy się dowiedzą, żem brzydka, a może nawet i uwierzą wraz z panem. A zresztą choćbyś pan, a może kilku innych, temu nie uwierzyło, to sam pan przyznasz, że dla mnie podobny pojedynek, jak i dla każdej innej, nie jest wcale korzystny.
Janina mówiła spokojnie i z rozsądkiem. Skończywszy, zwróciła się do schodków, a wyciągając do niego białą, prześliczną rączkę, rzekła głosem, który gdzieś wprost z serca wychodził:
— I cóż? uczynisz to pan dla mnie?
Jerzy uczuł na swojej ręce miękką, aksamitną rączkę, a ta rączka zadrżała... Dreszcz ekstazy przebiegł po jego piersi — uścisnął tę rączkę, przyciągnął do siebie, a drugą objął ramiona dziewicy i silnie do serca przycisnął. Janina
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/109
Ta strona została przepisana.