burnus pewnie znany ci jest z opowiadań naszych.» Te były ostatnie słowa owej wypieszczonej córki natury, która porzuciła mnie dla Emira w białym, srebrem i złotem haftowanym burnusie. Otóż kobieta.... A teraz widzę, że pański służący niecierpliwie zagląda. Rozkaż mu pan bez ceregieli przynieść kawę z kożuszkiem, za którą już wzdychasz. Będzie ona zapewnie lepszą od mojej powieści, a może od tego wszystkiego, co ta powieść w sobie zawiera. Jesteśmy szczęśliwi, że przywiązujemy się do takich rzeczy, jak kawa z kożuszkiem, herbata z śmietanką, bifsztyk, lub cygaro amerykańskie.
— Więc pan nie wierzysz w stałe, szczere przywiązanie kobiety? — zapytał Jerzy, który dotąd nie mógł pojąć, do czego właściwie ta powieść dąży. — Czyż miałoby to być napomnienie, a może podstęp jaki? myślał sobie w duchu.
— Czuję zapach kawy — odparł hrabia Leon, śmiejąc się szczerze i serdecznie — a nie chcę panu psuć apetytu, gdybym powiedział, że nie wierzę. Wierzę w interes.
— Ach, toś pan nieszczęśliwy!
— Nie poeta!
— Mógłbym panu zaraz kilka przykładów przytoczyć.
— Na przykład.
— Najbliższy. Pani majorowa.
— Pani majorowa? — powtórzył hrabia Leon, strzepując cygaro.
— Piękna, młoda dziewica. Wychowana przez starego Dębicza, który w jej młodziuchne serce zaszczepił miłość do cnoty, do kraju i nauczył ją kochać tych, którzy się dla jakiej wyższej myśli poświęcali. Przychodzi stary żołnierz, o siwych włosach, a styranych siłach — dziadek wskazuje na niego i wylicza młodej wnuczce jego zasługi, a posłuszna wnuczka oddaje temu weteranowi w nagrodę za poczciwe życie rękę swoją i serce: kocha go dotąd z prawdziwem poświęceniem.
Oczy hrabiego zaiskrzyły się przelotnie, a dziwny uśmiech przebiegł po jego zimnej, spokojnej twarzy. Wstał szybko z krzesła, a kładąc poufnie rękę na ramieniu Jerzego, rzekł żartobliwie:
— Już widzę w drugim pokoju kawę na stole i śmietankę z kożuszkiem. Nie wątpię, że będzie smaczna, choć jej nigdy nie pijam. A co do pani majorowej, to muszę panu jeszcze przed kawą powiedzieć, że gdybym chciał być niedyskretnym, mógłbym panu za kilka tygodni okazać mały, słodki liścik, w którym by zapewnie więcej było sentymentów, niżeli ortografii i gramatyki!...
Zamiast wszelkiej odpowiedzi, zerwał się Jerzy z krzesła i pobiegł do zachwalonej kawy z kożuszkiem. Ale na żaden
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/124
Ta strona została przepisana.