Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/135

Ta strona została przepisana.

cił, a przeżegnawszy te dary boże, spożywał je z takim apetytem, z jakim niegdyś rycerz krzyżacki odbywał ucztę na ziemi nieprzyjacielskiej.
Posiliwszy tym sposobem ciało i ducha, po krótkim odpoczynku wstał zegarmistrz, a poczuwszy się zdolnym do wyrobienia jakiejś myśli niepospolitej, zaczął się znowu w koło siebie oglądać. Był to już kraj wcale inny. Białe, schludne domki bielały się na zielonym kobiercu, jak grudki rozsypanego sera. Ziemia dobrze uprawna wyglądała jak ogród, owocowe drzewa ocieniały każdą zagrodę. I wspomniał sobie na biedne chatki polskiego ludu, na stare, na pół rozwalone dwory szlachty i nędzne budynki gospodarskie, i rzekł w duchu do siebie: «Ten lud pracowity i zamożny. Gdyby tylko mówił po polsku i był katolickim, wcaleby nie źle wyglądał.» I tak idąc przez taką wioskę, wstąpił do jednego białego domku i prosił o wodę. Pyzata gospodyni z tłustemi, czerwonemi rękami wykrzywiła do niego twarz bez zębów i groźnym gestem wskazała na karczmę. Mieszczanin wyszedł za bramę, otrzepał proch z butów i zanotowaną w pamięci sentencję odmienił w ten sposób: Ten lud pracowity i zamożny, ale nie mówi po polsku i nie jest katolickim. Nie ma serca i nie zna, co to gościnność. Nie dziw, że ma białe domy. Żyje tylko dla brzucha i grosza. Kobiety są brzydkie i bez zębów.
Dalej na lewo widział ładne folwarki. To «hubiarze», mający zazwyczaj podwójny grunt chłopski. Jest tam porządek i dobre gospodarstwo. Pracują wszyscy, żona i dzieci, nie tak jak u szlachty polskiej, gdzie pani musi mieć zaraz ekwipaż i fraucymer. Tak i tym podobnie myślał zrazu zegarmistrz dąbczyński; ale gdy bliżej w te «huby» zajrzał, zanotował sobie pod czapką trójgraniastą następującą sentencję: «Hubiarz» jest wprawdzie stworzony na podobieństwo boskie. Ma nos i dwoje oczu, parę nóg i dziesięć palców. Ale «hubiarz» ma kurzą ślepotę jak każdy kolonista: po za kopce swojej «huby» dalej światu nie widzi. Mc go tam nie obchodzi, a gdy się go zapytasz, czy pójdzie na wojnę, aby kraj bronić, to ci odpowie, że płaci regularnie podatek. Wątpię nawet, aby miał duszę, chociaż i tak, gdyby ją miał, byłaby skazaną do piekła, jak dusza każdego niedowiarka.
Takie i tym podobne notatki układał sobie mieszczanin pod czapką trójgraniastą, aby mieć je gotowe, gdy się zejdzie z starym ekonomem. Nie przeczuwał biedny, że właśnie w tej chwili mniemany jego nieprzyjaciel pukał do starych ścian jego domku, namawiając burmistrza, aby je rozwalić kazał. Takie to dziwne figle nieraz los nam płata.