— Nie używaj nigdy złych środków, choćbyś miał niemi i najszlachetniejsze osiągnąć cele. Kto nieprawą rękę wyciąga, aby nią co dobrego zdziałać, tego Pan Bóg zawsze po palcach uderzy. Za co niech będzie błogosławione Imię Jego teraz i zawsze na wieki wieków. Amen.
Gdyby Wojna wiedział, że owa nieszczęsna szkatułka, którą nie tylko we śnie nad ranem, ale i na jawie widział przez szparę w izdebce ajenta, była zupełnie próżna, nie byłby się o nią pokusił, a tem samem uszedłby był tego nieszczęścia, w którem się teraz znajdował. Ale snać było to już takie zrządzenie boskie, które niezbadanemi drogami wiedzie człowieka do celu. I jako takie przyjął to z pokorą mieszczanin i z ufnością w Bogu poddał się swemu losowi.
Szkatułka w samej rzeczy była próżna. Wstawszy bowiem z rana ajent, przekonał się po trzeźwemu, że łacniej mu przyjść do długiego kapotroku i pantalonów za ośm talarów, jak stać się porządnym człowiekiem i w kasynie Reubundu czytać gazety. O krzyżu już nawet i mowy nie było, a cztery pokoje z woskowaną posadzką były dzisiaj tak niepotrzebnym luksusem, że nawet o nich długo nie myślał.
I pomyślał sobie, wybierając papiery z szkatułki:
— Życie człowieka jest to kupa czarnej sadzy, przykryta białem prześcieradłem. Kto raz w tem prześcieradle dziurę zrobi, już na zawsze będzie brudny i czarny, choćby jak najdalej od tej dziury uciekał.
A rozumując w tym duchu dalej, przyszedł między kawą a drugim kieliszkiem wódki do następującego zdania:
— Człowiek, który raz w tem prześcieradle dziurę zrobił, nie może już dalej sam chodzić, bo wszędzie zostawia za sobą ślady. Musi on trzymać się tego, który lepiej i ostrożniej od niego stąpał po tem głupiem prześcieradle, chociaż całą sadzę do gruntu wymięszał i nią handlował.
Posmutniał nieco po tem zdaniu poczciwy ajent, a pokrzepiwszy się drugim kieliszkiem wódki i powiedziawszy żonie, że jest głupią i prostą kobietą, wziął starannie pa-