Warnera, który właściwie był tutaj tylko negocjantem i kompanionem Mojżesza Goliata.
Mimo to straszną była ta firma dwóch olbrzymów dla małych wekslarzy miasta, a żaden Dawid nie odważył się dotąd rzucić na nią choćby najmniejszym kamykiem. Od świtu snuły się tutaj roje drobnych negocjantów, czekając hasła do rozpoczęcia dziennej wałki. Byli to rozsypani tyraljerzy, którzy na własną rękę rozpoczynali pierwsze operacje, debuszując silnemi oddziałami z pod śmiejących się karjatyd. Główna załoga tego nieśmiertelnego korpusu nie opuszczała nigdy fortecy swojej, obwarowanej żelaznemi sztabami, żelazną, do drzwi przybitą kratą. Tam był wieczny i głuchy spokój. Tylko czasem zabrzęczało złoto na stole marmurowym, zaszeleściały papiery w skrzyniach żelaznych, albo z ust bladego dyspozytora wyleciało kilka słów jednogłoskowych.
Za nim dalej w naszej powieści postąpimy, musimy się dobrze zaznajomić z domem «Goliat et Compagnie», który przeważnie ma wpłynąć na losy wszystkich naszych znajomych.
Dom «Moses Goliat et Compagnie», był to ogromny olbrzym Brjareusz, który sto ramion swoich położył na wszystkich częściach świata. Był to jeden z owych licznych potentatów czasów naszych, którzy pod każdym względem przypominają owych rozbójniczych grafów z czasów feodalnych. Naczelnik tego domu, «Sir Moses Goliat», miał wprawdzie mieszkać w Frankfurcie, ale ponieważ imię «Moses» było rodzinne imię wszystkich «Goliatów», i kilku ich po największych stolicach świata mieszkało, więc trudno było wiedzieć z pewnością, gdzie właściwie znajduje się głowa tej olbrzymiej machiny. Zdawało się, że cała ta machina, złożona jak soliter z tysiąca pierścieni, w każdym pierścieniu miała życie całkowite, z każdego odciętego pierścienia mógł się na nowo odrodzić ten robak olbrzymi. Wtajemniczonymi jednak kapłanom tej instytucji wiadomo było, że prawdziwy «Sir Moses Goliat» mieszkał w Berlinie w dwudziestu szczelnie zamkniętych pokojach swojej kamienicy «pod lipami», gdzie z całym urokiem Padyszacha okazywał się swoim wspólnikom i negocjantom tylko raz w rok dla wyliczenia im dywidendy. Rozdzieliwszy swą zdobycz, cofał się znowu jak olbrzymi pająk do swojej kryjówki, patrząc ztamtąd na rozstawione sieci i pracującą czeladkę.
Z razu dom «Moses Goliat et Compagnie» robił tylko pieniądze. Ale w najnowszych czasach okazała się ta operacja nieco za nudna i mało zyskowna. Więc za przykładem innych, mianowicie angielskich i amerykańskich domów, wzięto się do lepszych i obszerniejszych spekulacji. Jak
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/152
Ta strona została przepisana.