na stare lata, trzeba mu w to grać. Nic tak prędko nie zajmuje ludzi, jak przedsiębiorstwo na wielką skalę. «Drobne interesa» to złoto, a wielkie plany to nóż na własne gardło... Trzeba przed wszystkiem ludzi popchnąć dalej w ich zamiarach; gdy się na górę wydrapią, trzeba im odbierać sen w nocy, a pokarm we dnie, znudzić ich, zmęczyć, a reszta sama się dokona. Jeźli się nie mylę, mój plan musi się udać — zakład fabryczny posłuży mi wybornie do tego Otton musi mieszkać w zamku, w Dąbczynie!...
Tutaj skrzypnęły drzwi, a kilku wychudłych, brudnych negocjantów wsunęło się tylnemi drzwiami do kantoru. Gopodarz serdecznie uścisnął im ręce i szczęśliwszym zdawał się być w ich gronie, niżeli w gronie doktorów i illuminatów.
— Chodźcie, siadajcie, jedzcie — rzekł do nich — opowiem wam pocieszne rzeczy.
Przy zimnych ozorach, zimnej ruladzie i przy zimnym, marmurowym stole jakoś zimno było poczciwym negocjantom. Ich nosy posiniały, ich palce zgrabiały.
— Słuchaj Pifke! — ozwał się znowu gospodarz, klepiąc po ramieniu wysokiego, chudego negocjanta o zyzowatem oku i krzywych nogach — słuchaj Pifke, gdybyś był dzisiaj u mnie na obiedzie, pękłbyś ze śmiechu, co za głupstwa gadała ta uczona hołota!
Pifke wystawił półtora zęba, to jest, wszystko co miał w gębie, i rzekł:
— Tych panów wcale nie lubię. Oni dobrze niby mówią, ale źle płacą.
— Masz słuszność, Pifke — odparł gospodarz — ale ja muszę z nimi żyć, firma «Goliat et Compagnie» —
— Oczywiście, naturalnie, bez wątpienia — odpowiedzieli chórem negocjanci.
Nastąpiła chwila milczenia. Na wspomnienie «Goliat et Compagnie» posmutnieli jakoś negocjanci. Pifke spojrzał melancholijnem okiem na ów stół marmurowy, na owe duże, żelazne skrzynie, owe sześć czarnych stołów; spojrzał po wszystkich kątach kantoru i pomyślał sobie wraz z obecnymi «drobnymi negocjantami»: Gdyby to mieć firmę własną, taki stół marmurowy, takie skrzynie żelazne, taki kantor... a nad drzwiami «Pifke et Compagnie»!...
— Pifke! — zawołał gospodarz — nie uwierzysz, co za głupstwa plotła ta uczona czereda!
— Oni nawet nie wiedzą, co to «drobne interesa»!
— Nic zgoła nie wiedzą! Im się zdaje, że jakiś duch niewidomy kieruje tą głupią machiną świata!... Gdyby wie-
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/189
Ta strona została przepisana.