Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/219

Ta strona została przepisana.

— W sądzie!
— Ale on dotąd nie wydał pana... zresztą i ja zrobiłem swoje. A w sądzie mówiono mi, że to wszystko jest niewielkiej wagi, wyjąwszy jeżeli ten, do którego Otton strzelał, umrze... wtedy będzie to jako zabójstwo podług kodeksu sądzone...
Jerzemu zapiekła rana — wyjął gorącą swoją rękę z zimnej ręki negocjanta i oparł głowę o poduszki. Jakże brzydki wydał mu się teraz ten świat cały! Zamiast uczucia, zamiast gorącego serca, był to tylko interes, czysty interes! Negocjantowi i jego synowi zależało na jego życiu, aby sąd w swoim wyroku nie oparł się na paragrafie o zabójstwie!... A w napadzie trwogi myślał negocjant tysiącem talarów kupić to życie jego...
Jerzy odwrócił się od negocjanta.
W tem turkot powozu odbił się o jego uszy. Był to dobrze znany mu turkot — to Janina jechała na przejażdżkę po mieście.
Im bliżej okien jego był ten turkot, tem wolniejszy zdawał się być bieg koni — wreszcie słyszał wyraźnie, że powóz zaledwie się toczy, że konie stępo idą.
Spojrzał w okno — a przed oknem zwolna sunął się otwarty koczyk z amarantowem obiciem. Janina siedziała po lewej ręce bliżej okna, koło niej była Terenia.
— Patrz Tereniu, «Pampa», moja Pampa kochana — rzekła Janina, wskazując na okno, w które Jerzy patrzył — Comme sta mia cara! — zawołała Janina do białej, trzepiącej się do niej papugi i białą, drobną rączką posłała jej kilka serdecznych pocałunków. Konie ruszyły raźniej, a koczyk z amarantowem obiciem zniknął z przed okna.
Żywy rumieniec wystąpił na twarz Jerzego — on zrozumiał, komu te pocałunki przesłane były.
— Ale pan na serjo nie umrze? — pytał negocjant, który tej sceny wcale nie widział.
Jerzy wyciągnął gorącą rękę, chwycił za rękę negocjanta, która mu się także gorącą być zdawała, i rzekł z twarzą rozpromienioną:
— Nie umrę, nie umrę!

Ach, jakże to umierać, kiedy ten świat tak powabny! A to serce, to biedne, kapryśne serce, które tak często nas zwodzi i bałamuci, to serce woła dziś jak najwyraźniej: życia! życia! bo życie takie piękne, tyle w niem szczęścia i roskoszy!...



Negocjant wyszedł na ulicę i wyprostował się jak człowiek, który doskonałe zrobił interesa. W tem go ktoś silnie