Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/221

Ta strona została przepisana.

bym wlepić sto bizunów... Grzanka ty nie wiesz, co się stało?
— A cóż, miłościwy panje! — zapytał Kaszub, gotując nóż, aby z Fryca zrobić Napoleona.
— Wojna siedzi w kozie, jako złodziej, urwisz i rabuś. Wojna najpoczciwszy człowiek w całem mieście!
— Dla Boga!
— Doktorowi wystrzelili żebro, aż płakać musiałem, patrząc na biedaka!
— Mój Boże!
— Szołdry! Jeszcze ten burmistrz mówi mi, że dom Wojny rozwalić każe, bo jest ubogi!
Grzanka westchnął. Ekonomowi zakręciła się łza w oku, spadła i uwisła na siwym wąsie wiarusa. Otarł ją kułakiem, tupnął nogą dla odpędzenia smutnych myśli i wszedł do izdebki zegarmistrza.
W izdebce zegarmistrza było wszystko w dawnym porządku. Burmistrz stukał regularnie, Basia odzywała się chrypliwym głosem, a Paliwoda od czasu do czasu bił sobie dla fantazji, nie zważając wcale na burmistrza regulatora. I tak jakoś spokojna była ta cała gromadka, taka jakaś pogoda odbijała się w tych białych, świecących cyferblatach, tyle cichego szczęścia było w tych długich, rzymskich liczbach, że patrząc na nie stary wiarus, pokiwał głową i rzekł z cicha, aby go żaden z zegarów nie słyszał:
— One takie spokojne, jakby o niczem nie wiedziały! Nie wiedzą biedne, że ich gospodarz gdzieś jęczy w kałauzie, że ta izdebka, że te ściany, na których wiszą, runą wkrótce pod ciosem ręki bezbożnej, a biedny zegarmistrz wróciwszy do domu, nie znajdzie miejsca, gdzie się urodził!...
A w tej chwili leciał duży, czarny kruk po nad zamek dąbczyński i krakał długo i głośno. Nikt go nie rozumiał, nikt go nie słuchał — tylko Widu podniósł pysk do góry i zawył przeraźliwie...
— Słyszysz Grzanka, jak psisko wyje? — zawołał Mietlica — a wyje pod samą Opatrznością. Są rzeczy, które zwierzęta prędzej widzą od człowieka... Grzanka, ten dom wkrótce rozwalą!
Grzanka przeżegnał się, bo żałosne wycie psiska jakoś wskroś go przeniknęło.
Stary wiarus wybiegł na ulicę i jeszcze raz spojrzał na Opatrzność boską. Tak mu żal było przyjaciela i tych kilka łokci ziemi polskiej! Ale Opatrzność patrzała suchem okiem.
Na granicznym kopcu Dąbczyna stała figura z ukrzyżowanym Chrystusem. Była to ostatnia figura ziemi wielkopolskiej, ostatnia katolicka cześć Syna bożego.