Bóg daje czasem znaki, to prawda — mówił ksiądz Maciej z właściwą mu słodyczą — ale najprzód trzeba prawdziwe znaki rozróżnić od fałszywych.
Mietlica wypatrzył się na proboszcza, nie mogąc pojąć, jakim sposobem mogą na niebie okazywać się bez woli Boga znaki fałszywe, albo jakim sposobem może po wsi biegać fałszywy djabeł, który jak najwyraźniej cuchnie siarką i smołą.
Jakoś to wszystko nie kwadrowało do jego siwej głowy. Po chwili milczenia rzekł do proboszzza:
— A wylew wody, posucha, nieurodzaj i głód?
— Masz w tem słuszność, kochany przyjacielu — odparł ksiądz Maciej — że podobne dopuszczenia boskie, jak jest wylew wody, posucha i nieurodzaj, za kary od Boga zesłane powinniśmy uważać — ale z drugiej strony nie mamy się wcale obawiać, aby za przestępstwa pojedynczych chciał Bóg wszystkich karać.
— A potop świata? — poderwał stary ekonom, ciesząc się, że księdzu Maciejowi klina w głowę bił.
— Potop świata był karą dla wszystkich, bo wszyscy źli byli, jak o tem świadczy pismo święte — odparł spokojnie ksiądz Maciej.
— Przecież w Sodomie i Gomorze musieli tu i owdzie być porządne ludziska — zarzucił ekonom, ale już nie tak śmiało.
Ksiądz Maciej uśmiechnął się, zażył tabaczki i rzeki:
— Jak widzę twardo się trzymasz, mój bracie, nie lada z tobą sprawa. Wiesz, że Bóg za występki niszczy! i palił cale miasta, ale zapomniałeś, co Bóg odpowiedział pobożnemu patrjarsze, gdy prosił, aby całego miasta nie niszczył! Oto rzeki mu Bóg, że dla piętnastu sprawiedliwych uratowałby całe miasta od zguby7 i kary zasłużonej.
Mietlica poruszał głową to w tę, to w ową stronę, wywrócił czapkę jeszcze raz podszewką do góry i rzekł:
— Już to ja prosty jestem człowiek i tych rzeczy wiele nie rozumiem. Ale tak myślę sobie czasem, osobliwie gdy w nocy spać nie mogę, że wszystkie te nieszczęścia, te znaki na niebie i na ziemi tyczą się pewnych ludzi i to z pośród nas!
— Pewnych ludzi z pośród nas! — zawołał staruszek i stanął z szczyptą tabaczki przed nosem.
Twarz jego posmutniała, jakieś niedobre przeczucie, które go opuściło śród rozmowy, owładnęło znowu jego serce.
— Tak jest, to wszystko tyczy się pewnych ludzi pośród nas! — powtórzył Mietlica, kontent, że ksiądz Maciej tym
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/227
Ta strona została przepisana.