Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/232

Ta strona została przepisana.

Gdzie tam! Bo nie mówiono wówczas o potrzebach serca, ale widziano przed sobą obowiązki, zaprzysiężone obowiązki. Więc nie było żadnych chorobliwych zachceń, żadnych innych marzeń, które w końcu zawsze się przejedzą jak każda wykwintna, nienaturalna strawa. Gdybyś dzisiaj spojrzała na te małżeństwa nasze, zawierane wedle potrzeb serca i sentymentu! Co się z nich dzieje za rok, za lat kilka! Nie dziw. Serce kobiece jest to jak ten lokomotyw, co dzisiaj wozi ludzi po świecie. Jeźli go nie chwycisz w żelazną kolej, to na oślep poleci i szaleć będzie, póki się na prask nie rozbije...Ale gdzież to jest Tadeusz?
— Od południa nie widziałam go — odpowiedziała z westchnieniem Zuzia.
— A tak... zapewnie poszedł do Jerzego. Poczciwy Tadeusp! chorego nawiedzać, to uczynek chrześciański.
Staruszek zamilkł, jego wzrok padł znowu na portret kobiecy w stroju zakonnymi. Zuzia odwróciła twarz, w jej oczach zabłysły dwie łzy.
— Tak jest, to ona była — mówił do siebie staruszek. — Ta sama twarz smutna, surowa... Zuzienko droga, to coś znaczy ten sen — a było jakby na jawie! Coś nie podobało się u nas nieboszczce.
— Może nasze przewinienia! — szepnęła z cicha Zuzia.
— Nie, nie, drogie dziecię — poderwał spiesznie staruszek — wy wszyscy dobrzy, sprawiedliwi, bogobojni...ale ja...to mnie się tyczy.
— Dziaduniu! — Już daj pokój, moje dziecię, znam ja lepiej siebie... ot zostaw mnie samego, bo chcę z sobą pomówić. Przeczytaj sobie kilka rozdziałów z żywotów Świętych Pańskich... Tadeusz wkrótce powróci. Dobra noc ci, drogie dziecię moje!
Zuzanna pocałowała staruszka w rękę i właśnie do drzwi się zbliżała, gdy za kotarą zaskrzypiała szylkretow7a tabakierka i słychać było krząkanie księdza Macieja. Zuzanna zatrzymała się, aby gościa powitać, ale staruszek rzekł:

— Idź, droga Zuzienko, idź, a księdzu Maciejowi przyślij tutaj herbaty. Mam z nim kilka słów do pomówienia.



Była to niezwykła godzina do odwiedzin staruszka. W niemałym więc był ambarasie ksiądz Maciej, jakby zaraz na wstępie rzecz zaintrodukować. Ale na nieszczęście bardzo jakoś trudno było o koncept w tej chwili, bo mówiąc prawdę, sam nie wiedział, dla czego mu tak spieszno było do