Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/234

Ta strona została przepisana.

— Właśnie dzisiaj przyszło mi na myśl, żem nie godzien tej uczty, którą Bóg dla cnotliwych przygotował — i zdaje mi się, że to właśnie cięży mi na duszy.
Ksiądz Maciej posunął się na krzesełku, zażył tabaczki, a zakręciwszy tabakierkę, rzekł:
— Nie nam tutaj na ziemi wyrokować o zasługach naszych. Ale już to samo wielką jest zasługą, jeźli się do błędów i grzechów poczuwamy.
— Grzech mój, który mam na myśli, nie jest bowiem moją winą.
— I jakiż to grzech, jeźli o niego zapytać można? — ozwał się ksiądz Maciej z wyrazem tajemnej trwogi na twarzy.
Staruszek poprawił się na krześle, podparł ręką zamyślone czoło i zaczął:
— Układając dzisiaj przedostatnią pieśń mego poematu o Stefanie Batorym, musiałem z kolei opisać wzięcie Pieskowa. A właśnie przy tej potrzebie zginął Marcin Dębicz, ot ten w czerwonej delji, z tym wąsem sumiastym — raniony w piersi oszczepem. I dziwna myśl przyszła mi do głowy. Przebiegłem dzieje wszystkich Dębiczów i okazało się, że żaden z nich nie zginął śmiercią naturalną. Co wdększa, żaden z nich nie zginął w przegranej, tylko każdy przy odniesionem zwycięztwie. Ztąd też nawet poszło w przysłowie w naszym rodzie. «Dębicz na marach, ojczyzna w laurach.»
— Jest to piękna tradycja...niejeden ród pragnąłby podobnej pamiątki — wtrącił ksiądz Maciej z uspokojoną nieco twarzą.
— Otóż tej tradycji wierni byli wszyscy moi antenaci. Sebastjan Dębicz zginął pod Grunwaldem w chwili, gdy się już szala zwycięztwa na naszą stronę przechyliła; Mateusz zginął pod Morawą, gdzie Turków na głowę pobito; Wojciech pod wodzą młodego królewicza Olbrychta bije się pod Kopestrzyniem i pada. Pod Wiśniowcem ginie Łukasz... i tak wszyscy koleją, jak tutaj ich widzisz na ścianie, mają u dołu napis: occisus ad — i bądź pewny, że to była nasza wygrana.
Ksiądz Maciej przeszedł okiem długi szereg Dębiczów, wiszących na ścianach izdebki, i w samej rzeczy słowa staruszka były prawdziwe.
— I cóż ty na to, księże Macieju? — zapytał stary Dębicz.
— Co ja na to — odparł ksiądz Maciej, odkręcając tabakierkę — cóż ja na to mam powiedzieć, gdzie sam Bóg tak pięknie przez tych ludzi mówi do nas, którzy Jego i kraj swój kochani.