Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/245

Ta strona została przepisana.
II.

Następnej niedzieli miał ksiądz Maciej długie kazanie o fałszywych przywidzeniach. Wyliczał wszystkie złe skutki, które ztąd na lud boży i jego wiarę spadają, i zbyt często wskazywał ręką na obraz Przemienienia Pańskiego, pod którym stał stary ekonom.
Mimo wszelkiej erudycji, którą za kazanie był włożył, ja? koś nie szły mu w ład cytaty rozdziałów i wierszów pisma świętego, imiona ewangelistów często mu się mięszały, nie mówiąc już o listach ś. Pawła, pisanych do różnych nacji 1 kościołów.
Ksiądz Maciej bowiem mówił dzisiaj więcej z obowiązku, jak z wewnętrznego swego przekonania. Mimo odbytej pokuty, jaką sobie był wyznaczył za nieszczęsną popędliwość swoją, słyszał jednak ustawicznie, że mu coś szepcze do ucha; widział rzeczy, które z każdym dniem więcej utwierdzały go w jego przeczuciach złowrogich. A nie mogąc wreszcie ani modlitwą, ani jałmużną odpędzić od siebie tych mar natrętnych, które mu dniem i nocą przed oczami stawały, uwierzył był znowu w swoje dziwne natchnienie, które mu czuwać kazało nad duszami, jego opiece powierzonemi.
I tak znowu powoli rosła w jego sercu trwoga o pokój i szczęście białego dworku, w którym tyle przyjemnych chwil życia z mieszkańcami przepędził. Ale nie chcąc tym razem grzeszyć popędliwością swoją, jak to przed kilkoma dniami był uczynił, rozebrał sobie dobrze w głowie, jak w tej mierze postąpić trzeba.
Chodził więc co dnia na poobiedne «spiritualia» i pilnie wszystkich obserwował. Stary Dębicz był tak spokojny co do szczęścia Zuzi, że nawet nigdy nie przypomniał księdzu Maciejowi jego nieszczęsnego powątpiewania. I ksiądz Maciej był z tego bardzo kontent, bo zawsze ów wieczór był dla niego nieprzyjemnem wspomnieniem.
Tymczasem w zgromadzeniu «spiritualistów» zachodziła z każdym dniem widoczniejsza zmiana. Dębicz mówił wiele o grobie; kazał nawet w grobowcu Dębiczów wybić nową framugę między pierwszym i ostatnim Dębiczem, i ją dla siebie przygotować. Utyskiwał, że jego śmierć podobną będzie do upadku spruchniałego drzewa, które nie doleciawszy do ziemi, w proch się rozsypuje, podczas gdy każdy z Dębiczów dawał życie za zwycięztwo rzeczypospolitej. Ksiądz Maciej odsyłał go w takim razie do niezbadanych wyroków