z swą baterją, a nawet mundur złożyć. Zapłakałem, pożegnałem się i odszedłem.
Major zamilkł tutaj. Snać łza cisnęła się mu do oka, którą jednak zmusił do odwrotu.
— Na karku było już sporo lat — mówił dalej — w kalecie nie było ani grosza, a żadnego nie umiało się rzemiosła. Poszło się do jednego, drugiego kolegi, przesiedziało się jedną, dwie zimy, ale w końcu jakoś niesmaczne było mi takie życie. Starzy ludzie, co to jaką taką zasługę szanować umieli, pokładli się powoli do grobu, a młode pokolenie zapomniało o trudach starego żołnierza, popychało go łokciami i trącało, jak zwykłego jakiego pieczeniarza. Figury, podobnego co i ja kalibru, zeszły w końcu do tego, że im po dworkach szlacheckich kazano marszałkować, w pałacach błaznować i szambelanować, a na każdym kęsie chleba było napisane: gratis! Ej, mój Boże! pomyślałem sobie nieraz, patrząc na młokosa, który spiesząc do swojej, herbami z trzech stron pomalowanej karety, potrącił starego żołnierza, gdybyś to ty był ze mną pod Berezyną, albo pod Lipskiem, gdzie sam książę Józef przybiegł do mnie...
Ksiądz Maciej ruszył się znowu na krześle, a chociaż tego bynajmniej nie uczynił z braku cierpliwości, major jednak nie dokończywszy ostatniego zdania, mówił dalej:
— Otóż wtedy pomyślałem sobie: Nie będę nikomu siedział na karku, chcę sam na chleb pracować. Ale co to jest brać się do czegoś człowiekowi, który miał już na karku lat czterdzieści i kilka, a do tego przez te wszystkie lata lgnął tylko do jednej myśli i cały w niej się strawił! Ale bądź co bądź, jakkolwiek to trudno mi przychodziło, postanowiłem jednak wytrwać w raz powziętym zamyśle. Poznańskiem zaczęto wtedy więcej myśleć o powiększeniu dochodów z gospodarstwa, bo podatki były wysokie, zastosowane do produkcji innych ziem pruskich, z któremi nie mogła wytrzymać konkurencji szlachta polska. Otóż wtedy postawiono mnóstwo gorzelni w Poznańskiem; lada szlachcic sprowadzał maszynę i kotły. I pomyślałem sobie: «Schowam krzyż do kieszeni i będę wódkę pędził.
Ksiądz Maciej westchnął, ale się nie ruszył na krześle.
— Z tą myślą i z wszystkiemi memi uczuciami, które jej towarzyszyły, zwierzyłem się staremu Dębiczowi, który siedząc w Czarno wodach jak zakonnik, zerwał z całym światem i tylko ze mną rad rozmawiał. Na to obruszył się stary Dębicz i rzekł do mnie: Grzeszna myśl, majorze, przyszła ci do głowy; uderz się w usta, które pot warz rzuciły na naród. Włosy zbielały ci na usługach obywatelskich, masz krzyż waleczności, a teraz chcesz z tem wszystkiem iść do kotła i wódkę smarzyć, która lud nasz w takiej trzyma cie-
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/257
Ta strona została przepisana.