Zuzanna zarumieniła się lekko i spuściła w ziemię oczy. Ale po chwili podniosła głowę i śmiałym odrzekła głosem:
— Kocham, drogi dziadunio!
— A widzisz, że go za mało kochasz, jeźli dzisiaj nic nie przeczuwasz! Ja stary, a przecież nie omyliło mnie przeczucie.
Zuzanna zmięszała się. Dębicz mówił dalej:
— Jakoś mi duszno było dzisiaj w mojej izdebce. Kazałem się wytoczyć na ganek. Ale i tutaj ani czytać, ani pisać nie mogłem. Lekko mi na sercu, a w duszy czuję taką, pogodę, jakbym odmłodniał. Ciekawy więc byłem, do którego świętego dzień dzisiejszy należy. I wiesz, moje dziecię, czego dowiedziałem się w kalendarzu?...Ej, Zuzieńko! zapominasz o tych kilku dniach w roku, które dawnym obyczajem były zawsze wielką uroczystością w kole rodziny!
— Już wiem, wiem! — zawołała Zuzanna z dziecięcą wesołością, klaszcząc w dłonie — a nawet zaraz dziadunia przekonani.
Pobiegła do swego pokoju i wnet powróciła z śliczną czworograniastą czapeczką. Major był amatorem podobnych czapeczek.
— Widzisz, kochany dziadunio! Tu jest wieniec niezabudków, a te trzy kolory najlepiej lubi Tadeusz, choć są trochę za jaskrawe.
— Wszystko dobrze i ładnie, moje dziecię, ale dla czegóż zapomniałaś?
— Omyliłam się tylko o dwa dni.
— Mietlica lepiej pamiętał o swoim panu. Dzisiaj kończy roboty w polu i gotuje się na wieczór z wieńcami zboża i oracją. Trzeba ludziom sprawić obżynek. I tak zdaje mi się, że może to w mojem życiu będzie ostatni.
Cień smutku przebiegł po twarzy staruszka. Portret kobiety w zakonnym stroju mignął mu przed oczy. Ale wkrótce rozjaśnił znowu twarz i rzekł do zasmuconej Zuzanny:
— Nie smuć się, moje dziecię, bo ja dzisiaj smutnym być nie mogę. Pan Bóg na schyłku życia rad słudze swemu, daje mu dzisiaj pogodny dzień życia. Ja chcę dzisiaj być wesołym... i wy bądźcie weseli.
Zuzanna ucałowała rękę staruszka, dziękując mu za tak dobrą myśl zrobienia dzisiaj Tadeuszowi miłej niespodzianki. A korzystając z nieobecności majora, wzięto się zaraz do narad nad tą improwizowaną uroczystością.
Uradzono więc gromadzie suty sprawić obżynek, do którego dodano obchód urodzin majora. Kuchnię oddano natychmiast pod zarząd kucharki, a stary kucharz musiał na
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/266
Ta strona została przepisana.