— Łotrze, złodzieju! — krzyknął Pifke, a piana okryła mu wykrzywione usta.
— Jeźli tak zaczynasz — odparł spokojnie stary negocjant — to chodź tutaj bliżej, bo dłuższa będzie między nami rozmowa.
Rzekłszy to, zasunął znowu rygiel żelazny i powoli poszedł do swego biórka, którego kratka żelazna ochraniała go od nierzetelnych zamiarów przyjaciela i spólnika.
— Łotrze! — krzyczał Pifke za nim — zabiłeś mnie!
— Pifke, nie bądź głupim! — odparł spokojnie stary negocjant. — Wino moje z ciebie mówi. Widzisz, jam już trzeźwy.
— Tu łotrze czytaj! — wrzeszczał Pifke, aż mu oczy na wierzch wylazły.
— Co mam czytać! Powiedz mi krótko, o co ci chodzi!
— Oszukałeś mnie! W ciągnąłeś mnie w interes, który trzy razy więcej wymaga pieniędzy, jak powiedziałeś!
— Można się omylić.
— To był twój podstęp... jam dzisiaj bankrutem!
— Któż ci winien, że mało miałeś pieniędzy? Wszak wiesz, że w naszym interesie, to jak przy kartach. Kto ma więcej pieniędzy przy sobie, gdy siada do gry, ten wygrywa w końcu.
— Dałeś mi akcje, które teraz są po niczemu! Czytaj!
— Jakto, akcje kolei żelaznej w południowej Francji? Wszak brałeś podług kursu... w książce zapisano.
— Wykupiłeś wszystkie akcje i trzymałeś kurs wysoko. A gdym się z niemi na giełdzie pokazał, nie chciał nikt i szeląga dać za nie. Przedsiębiorstwo zbankrutowało.
— Jesteś dziwny człowiek, kochany Pifke. Nie rozumiesz gry à la hausse i kwita. Cóż ja winien, że akcje spadły?
— Złodzieju, okradłeś mnie!
— Któż to powie? Ludzie, co znają kursa, powiedzą, że Pifke oszalał i nic więcej. Wypłaciłem ci podług kursu.
— Okradłeś mnie, zabiłeś mnie! — krzyczał nieszczęśliwy spekulant.
— Pifke, jak widzę, oszukałem się na tobie — mówił z flegmą stary negocjant — ja myślałem, że ty do większych interesów, a ty prosty, drobny negocjant! Idź z Bogiem i daj mi pokój!
Rzekłszy to, posunął sprężynę na biórku, a żelazne drzwiczki wysunęły się gdzieś z ziemi i w oka mgnieniu zasłoniły go przed oczami nieszczęśliwego spekulanta. W tymże samym czasie z poza pieca odsunęła się wielka, w starożytną
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/274
Ta strona została przepisana.