— Głupie masz serce — mówił dalej ojciec — o Bogu nie wiemy, co na to powie...a o ludziach to mniejsza. Powiedzą, że stary Warner był szachraj i kwita; a do ciebie, gdy będziesz panem na Dąbczynie, będą karety zajeżdżały: ty będziesz czysty jak łza.
— Ojcze!
— Zresztą jest to czysta spekulacja i uczciwa. Czyż ja winien, że Pifke zbankrutował? Bankructwo Pifkiego zabija margrabiego, ale nie ja!
— Wszak można mu dopomódz.
— Obowiązkiem naszym jest nie czynić nic złego; a któż nam nakazuje ofiary?
— Ojcze! — zawołał młodzieniec, biorąc ojca za rękę — jeżeli trochę czujesz miłości dla dzieci swoich, ieźli miły ci jest szacunek u świata i pokój własnego sumienia: nie czyń tego! Bądź miłosiernym i nie daj upaść tym ludziom!
Stary negocjant odstąpił kilka kroków od syna, spojrzał na niego szyderczym wzrokiem i rzekł:
— Wiem ja, zkąd ci się ta miłość bliźniego bierze! Ale już raz mówiłem ci, że to są mary i nic więcej!
— Ojcze!
— Janina jest młoda, ładna dziewczyna i nic więcej. Tysiąc takich masz w mieście. Dotąd nęciło cię tylko to, co ją otaczało. Zamek, pańskość, służba, to i nic więcej. Zaczekaj kilka tygodni, gdy te wszystkie złote ramki od niej odlecą, będzie tak pospolitą dziewczyną jak każda inna. A tytuł bez fortuny cóż znaczy?...Ty się ożenisz z panną starego, szlacheckiego rodu, ładną, majętną, która cię na dwór zaprowadzi. Szlachectwo nasze już gotowe.
Młodzieniec spuścił głowę.
— A margrabia czem jest dzisiaj? — mówił dalej negocjant. — Dumny bankrut! A wiesz, co to jest za obrzydłe stworzenie, człowiek dumny, który upada! Widziałeś kiedy pałac w gruzach, w którym gnieżdżą się sowy i wrony? Czyż me milszy biały, świeżo wystawiony domek?
— Twoje słowa mogą mój rozum przekonać — odparł młodzieniec — ale mego serca niczem nie zaspokoisz. Kocham Janinę, bez niej nie ma szczęścia dla mnie ani w zaszczytach, ani w miljonach!
— Głupie masz serce, Ottonie. Tak mówi każdy młokos w pierwszym tomie romansu. Pojedziesz do Paryża, do Londynu, to i zapomnisz o wszystkiem.
Rzekłszy to, stary negocjant wyszedł z pokoju, mrucząc sobie pod nosem, że syn jego ma takie głupie serce, kubek w kubek do swojej matki podobne!
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/277
Ta strona została przepisana.