— Dla czegóż nie mogłeś?
— Bo bogaty nie może marzyć. On ma wszystko, czego zapragnie. Aby czuć smak potrawy, trzeba być głodnym... a bogaty nigdy nie jest głodnym.
— Mówisz jak kochanek w tragedji! — zawołał Jerzy z uśmiechem, w którym było więcej ciekawości jak humoru.
Hrabia Leon przeszedł się kilka razy po pokoju. Coś widocznie miał na sercu, czego wyjawić nie chciał. Ciekawość Jerzego doszła do najwyższego stopnia. Miałże się oświadczyć Janinie i odmowną, dostać odpowiedź?... Serce Jerzego uderzyło żywiej.
— Wydaję ci się dziwnym — mówił po chwili Leon, chodząc po pokoju — ja sam dziwię się sobie. Przeczuwam w sobie wielką metarmofozę. Lękam się, abym się nie zmienił w gruchającą synogarlicę! Ha, ha, ha!...Tutaj ostatni cypel ziemi polskiej przytrzymał mnie za poły surduta i dał mi wcale nową naukę, jakiej pierwej nigdy nie słyszałem. Jerzy, wierzaj mi, ten kąt wasz jest fatalny!
— Nie rozumiem cię! — odparł Jerzy, patrząc w zamyśleniu na hrabiego.
— Głupstwo, wierutne głupstwo i nic więcej — mówił z wesołym uśmiechem Leon. — Ha, ha, ha! wprawiłem cię w ciekawość, a to tymczasem i mówić o tem nie warto!... Tyś nigdy nic o podobnych rzeczach nie mówił... i miałeś słuszność.
— Ale przecież możeby korzystniej było rozmówić się — zaczął Jerzy, a twarz jego zaczęła blednąc.
— Ej! co tam, szkoda czasu na podobne androny — zarzucił Leon z wyrazem niecierpliwości na twarzy — lepiej prowadźmy jaką uczoną rozmowę... na przykład: co to jest miłość?
— Co jest miłość, ty mnie się pytasz? — zawołał zdziwiony Jerzy.
— Więc ci odpowiem. Miłość jest to punkt, w którym łączy się egoizm dwojga ludzi i staje się potęgą. Zbij mi to zdanie, tylko prędko.
— Natychmiast. Egoizm tych dwojga ludzi musi się wzajemnie zrównoważyć.
— Prawda.
— A jeźli oni jest piękna, a on brzydki, ona młoda, a on stary... ona bogata, a on biedny... cóż wtedy stanowi miłość?
— Tam miłości być nie może! — zawołał z gwałtownością Leon, jakby chciał sam w swoje zdanie gwałtem uwierzyć. — Miłość jest to śliczne, złote pudełeczko, w к torem schowany leży starannie zrobiony rachuneczek. Jedno drugie
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/283
Ta strona została przepisana.