Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/292

Ta strona została przepisana.

dzione zostały, biedna Janina aż spazmów dostała, tak ją to zmartwiło. Obrażona duma kobiety jest coś strasznego. Janina była pewną swego — zawiedziona dzisiaj byłaby w stanie zrobić z siebie ofiarę! Czy wiesz, co mi dzisiaj, gdym ją reflektowała, powiedziała? Mówiła: a Mamo, czy ja koniecznie mam iść za księcia lub hrabiego? Jabym poszła za naszego doktora. Il est très bien! Ja go bardzo lubię!»
— Dziecko! — ozwał się margrabia, posuwając ręką spokojnie po gładko ogolonej brodzie.
— A wiesz, to tylko rozpacz mogła jej takie słowa podyktować — mówiła dalej margrabina. — To może ci służyć za miarę jej cierpień.
Nieszczęście córki zelektryzowało popielate nogi margrabiego. Wstał z krzesła, na którem przed chwilą był usiadł, i szybko zbliżył się do okna. A do bramy zamkowej wjeżdżał właśnie angielski powóz starego negocjanta. Jakieś niedobre przeczucie opanowało jego serce. W milczeniu zbliżył się do ś. Jana Baptysty, który skwapliwie odsłonił mu drzwi do wązkiej, ciemnej galerji.

Margrabina została sama w świątyni swoich w7spomnieć i marzeń. Rozłożyła znowu książkę w czerwony safjan oprawną, spojrzała smutno na dewizę, w którą od pierwszego zmarszczka z każdym dniem poczynała tracić wiarę, i zamyśliła się głęboko nad losem biednej, rozpaczającej jedynaczki, w której sercu jednak nie umiała czytać!



Margrabia posadził bankiera na kanapie w swoim gabinecie, jak to zawsze od czasu spółki zwykł był czynić. Ale złoty jego humor opuścił go dzisiaj. Mimo wszelkiego wysilenia miał minę kwaśną. Stary negocjant spostrzegł to, a szybki jak błyskawica uśmiech przebiegł po jego zżółkłej twarzy.
— Pan margrabia utraciłeś gościa — zaczął bankier, poprawiając sztywnych kołnierzyków — a ja córkę...
— Pieniężne interesa wezwały go do Berlina — odparł margrabia. — A pańska córka... aha, już po weselu!
Stary negocjant znowu się uśmiechnął. Jego plany udawały się mu wybornie.
— Jestem w ciągłych kłopotach, panie Warner — mówił dalej margrabia, porzucając niemiły mu przedmiot rozmowy — nowe gospodarstwo bardzo wiele kosztuje, a nic nie przynosi.