— Tego roku powszechny nieurodzaj.
— I fabryka nie mało mi trosków sprawia... pół roku już na schyłku, a dotąd nie ma ani nadziei —
— Właśnie w tym interesie przybyłem, trzeba coś stanowczego uradzić.
— A cóż jest więcej do uradzenia? — zapytał zdziwiony margrabia. — Wszak nic nam nie trzeba, prócz tego czasu, w którym fabrykę w ruch puścimy!
Negocjant skrzywił się, jakby mu kto octu do gęby nalał, i rzekł:
— Daleko jeszcze do tego, panie margrabio, bardzo daleko.
— Jakto, daleko?
— Okazało się, że potrzeba więcej pieniędzy i większej skali, abyśmy jaki zysk mieć mogli.
— Co mówisz, panie Warner! — zawołał margrabia z wyrazem trwogi na twarzy.
— Tak jest — odparł spokojnie bankier — wiadomość ta popsuła mi radość wesela, które właśnie mojej Matyldzie sprawiałem.
Margrabja milczał czas niejaki, poczem ozwał się cichym głosem, w którym przebijała się trwoga:
— I wieleby jeszcze brakowało?
— Dwie trzecie części — rzekł spokojnie bankier, wlepiwszy swój wzrok w twarz margrabiego.
— Dwie trzecie części! — krzyknął margrabia i wstał z krzesła.
Negocjant śledził pilnie wszystkich jego ruchów, a gdy margrabia, chodząc po pokoju, plecyma do niego się obrócił, szatańska radość strzelała mu z oczu. Nie mógł być panem uczuć swoich i z niepokojem kręcił się na krześle.
Gdy margrabia napo wrót na swojem krześle usiadł, miał już twarz spokojną, jakby się wcale nic nie stało.
— Dwie trzecie części, mówisz panie Warner — rzekł powoli i z uwagą — to będzie dla mnie z niemałym kłopotem.
— A tem większy kłopot — mówił dalej negocjant — że te dwie trzecie części tylko z dwóch rąk wypłynąć mogą.
— Dla czego z dwóch?
— Bo Pifke zbankrutował!
— Pifke zbankrutował! — zawołał margrabia i równemi nogami wstał z krzesła.
— I wprowadził nas w wielkie nieszczęście — dodał stary negocjant z westchnieniem.
Był to niespodziewany cios dla margrabiego. Wszystkie jego nadzieje opierały się jedynie na tem przedsiębiorstwie. Ostatni ratunek spełzł na niczem. Chciał według zwyczaju
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/293
Ta strona została przepisana.