A kamienne postacie coraz bliżej okrążały go, coraz więcej ściskały go między sobą.
— Więc jeźli pan żadnych, pewnych nie ma zamiarów — mówił dalej młodzieniec, a blada twarz jego ożywiała się coraz więcej — to nie będziesz pan stawał na przeszkodzie innemu, który szczerze zajęty jest szczęściem Janiny i całej rodziny.
Jerzy uczuł, że mu serce zadrżało. Chciał wstać z krzesła i coś groźnego powiedzieć temu nieszczęsnemu posłowi — ale dziwna bezwładność opanowała go. Pochylił głowę jak winowajca, którego schwytano na uczynku, i słuchał dalej.
— Wiadomo panu, że margrabia traci cały swój majątek — mówił dalej Otton — że po spłaceniu długów prawie mu nic nie zostanie. Cała rodzina zejdzie na nędzę — dom tak okazały upadnie!
Kamienne postacie otworzyły usta, a Jerzy słyszał je mówiące, że wkrótce runą z krużganku, obcą strącone ręką! Cofną się granice ziemi ojczystej, zakreślone niegdyś orężem Bolesława!
— Jakiż los czeka biedną Janinę?...A ta osoba pragnie i jest w stanie odżegnać to nieszczęście od domu Dąbczyńskich, ocalić ten zamek starożytny i cały majątek zatrzymać przy rodzinie, byle tylko względy Janiny przychyliły się na jej stronę. A to tylko pan możesz uczynić. Tylko pan możesz być zbawcą tak znakomitego domu!
Kamienne postacie wzięły się za ręce i otoczyły Jerzego.
Poczęły pląsać z radości, że jest ktoś, który je ocali!
— Jakim sposobem mogę ja być zbawcą tej nieszczęśliwej rodziny? — zapytał po chwili Jerzy, na którego twarzy malowała się wewnętrzna walka.
— Jeźli pan przez zerwanie stosunków swoich z Janiną dopomożesz tej osobie do jej względów...
— Jakże to być może, mój panie? — rzekł na to zdziwiony Jerzy, któremu w tej chwili przyszła na myśl propozycja starego negocjanta, aby nie umierał!
— Jeźli pan, jak sam mówiłeś, żadnych nie masz zamiarów, to nawet obowiązkiem jest każdego szlachetnego serca...
Jerzy zarumienił się — uczuł prawdę tych słów.
— Ale czy tak można traktować o uczucia serca? — rzekł po chwili.
— Janina ma piękne, szlachetne serce. Ona dla uratowania rodziców wiele uczynić może. A potem, gdy pozna
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/305
Ta strona została przepisana.