Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/306

Ta strona została przepisana.

bliżej tę osobę, która dzisiaj do niej nie może się zbliżyć, przekona się o jej zupełnem poświęceniu dla niej.
— To będzie miała dla tej osoby szacunek — ale miłość...
— Ugruntowany na takiem uczuciu szacunek stanie się wkrótce miłością — Janina ma piękne, wzniosłe serce!
Ogień zapału zamigotał w pięknych oczach młodzieńca. Silne uczucia rozwinęły dziwnie słabą, miękką jego duszę. Jerzy nie patrzył w tej chwili na młodzieńca; on myślał dziwnym sposobem — o Leonie! A kamienne postacie coraz groźniej otaczały go w około, wołając głośno: ratunku! ratunku!
— Osoba, w której interesie tutaj przemawiam — mówił dalej Otton — miała jeszcze wydane do rąk swoich papiery, które wielu rodzinom mocnoby zaszkodziły. Radzono jej złożyć te papiery w ręce pana, pod warunkiem, abyś pan za to zrzekł się swoich zamiarów. Miała to być spekulacja na pańską szlachetność i gotowość do poświęcenia się. Ale podobne postępowanie byłoby nieszlachetne. Otóż ta osoba powierza te papiery panu bez wszelkich warunków. Jeźli pan przychylisz się do jej prośby, to w nagrodę tego szlachetnego uczynku możesz pan mieć wewnętrzne przekonanie, żeś tyle rodzin od nieszczęścia ochronił.
Rzekłszy to młodzieniec, dobył z pugilaresu dość spory pakiet i położył na stole. Jerzy przebiegł go szybko oczyma, widoczny przestrach malował się na jego twarzy.
— Któż był tak nierozsądny? — zapytał dziwnie pomięszany.
— Te papiery mają być po panu Górnickim...
— Górnickim! — zawołał Jerzy i oczy w ziemię spuścił. Wszak on to mógł być sprawcą tego nieszczęścia. Były to papiery z wykradzionej mu szkatułki.
Czas niejaki milczał, nie mogąc żadnego powziąść postanowienia. Tysiączne myśli krzyżowały się w jego głowie, przed oczami snuły się jakieś dziwne, złowrogie mary. Konwulsyjnie ścisnął papier w ręku, jakby mu kto chciał go wydrzeć; w duszy odbywała się walka ofiary!
Widząc to młodzieniec, nie chciał w tej chwili czekać na odpowiedź Jerzego; chciał go zostawić samego, aby ta bolesna walka odbyła się bez świadka. Ścisnąwszy go więc za rękę, rzekł do niego:
— Mech pan to wszystko rozważy i według tego niech sam potem zastosuje swoje postępowanie. Więcej nie mam panu nic do powiedzenia. Przyjaźń pańska będzie dla mnie zaszczytną.
A gdy Jerzy z krzesła powstał, Ottona już nie było w pokoju.