człowieka. I tak też było w istocie. Ale nadszedł czas, w którym poczęłam coraz większy w sercu mojem czuć niepokój. Modliłam się i płakałam. Mój mąż ubóstwiał mnie, czcił mnie jak świętą, ale jego serce nie mogło żyć razem z mojem, które zapragnęło gorętszej, młodzieńczej miłości, pragnęło szałów i uniesień. Przybyła do tego i pokusa, i grzecznemi słowami rozgrzano serce moje. W końcu zjawia się człowiek, który od razu robi na mnie dziwne, niezatarte wrażenie! Pokusa szepcze mi do uszu: Z nim byłabyś szczęśliwsza! A te słowa jak gady wsysają się w serce moje i męczą i szarpią je!... W tej ciężkiej boleści mojej przyszedł mi na myśl cudowny obraz Bogarodzicy w kościółku bożogrobców. Kazałam się zmierzchem zawieźć na łódce — modliłam się długo i gorąco, i nagle gdy zadzwoniono na «Ave», uczułam się spokojną, a nawet szczęśliwą. Odtąd codziennie modlę się przed tym obrazem, gdy dzwonią na Ave Maria.
Twarz księdza Macieja zajaśniała dziwną radością. Wstał z krzesła, wzniósł ręce ku niebu i uroczystym zawołał głosem:
— O! dziękuję ci, wielki Boże, że w ostatek życia mego pocieszyłeś mnie! Spokojnie umrę, bo wiem, że ta dusza jest czysta jak anioł!
Młoda kobieta nie zrozumiała tej gorącej modlitwy księdza Macieja i mówiła dalej:
— Dzisiaj był u mnie hrabia Leon i ofiarował mi szlachetne serce swoje. Nie przyjęłam jego ofiary.
— Jakto, pani odmówiłaś mu? — zawołał spiesznie ksiądz Maciej. — To była przedwczesna odpowiedź.
— Postanowienia mego nie zmienię — odparła ze spokojem młoda kobieta. — Wybierając Tadeusza na męża, poświęciłam dla cnót jego ziemską część serca. To poświęcenie złamałam późniejszem pragnieniem. Dzisiaj należy je uzupełnić — i całe serce aż do grobu poświęcić temu, od którego za życia chciało się odwrócić!
— Tego ani kościół, ani Bóg nie wymaga — wtrącił ksiądz Maciej.
— Ale przyjmie łaskawie ślub biednej sieroty i przebaczy jej.
Zuzanna wzniosła oczy do nieba. W tej twarzy pięknej, młodej kobiety nie było już nic ziemskiego. Był to anioł boży, którego opiece porucza Bóg biednych i sieroty.