Mówiąc to, tak szyderczo jakoś twarz wykrzywił i tak brzydki wyraz strzelił z jego zielonych oczu, że Jerzy cofnął się o dwa kroki i radby był pozbyć go się jak najprędzej.
— Nie jest mi pan wcale obowiązany — rzekł do niego — ale właścicielowi Radziejewa.
— To swoją drogą; to bardzo godny obywatel, jakich rzadko już dzisiaj... Ale prócz tego nie zapomnę nigdy, że i pan byłeś tak łaskaw... A może kiedy przyjdę jeszcze prosić łaski pana i tylko panu będę obowiązany...
— Mojej łaski?
— Dąbczyn, to ładny, starożytny zamek.
Jerzy wypatrzył się zdziwiony na mówiącego.
— Panna Janina to ładna, śliczna panna, w całej okolicy nie ma ładniejszej — mówił dalej ze złośliwym uśmiechem ajent. Pan Von der Mark sam to mówił, chociaż nie bardzo lubi polskie damy.
— Von der Mark?
— Ale za trzy dni może już nie będzie tego mówił — dodał z tajemniczą miną ajent.
— Jakto? Nie rozumiem...
— Pan biednemu Linkowi dałeś pomoc, a Link za to już powiedział, co mógł powiedzieć... Ale oto jedzie sama panna Janina i panna Terenia... Nie przeszkadzam... Tu tak ładnie, miło, zielono — na stawie woda cicha — a tam łódka u brzegu... Jak to ładnie, jak to miło — żegnam pana...
Rzekłszy to, wykrzywił usta szyderskim uśmiechem, włożył kapelusz na głowę i oddalił się w kierunku do miasteczka, zkąd białe chmury pyłu zbliżały się coraz więcej ku granicznym kopcom Dąbczyna.
Jerzy stał chwilę jakby piorunem rażony. Pełną piersią zachwycił powietrza, usta mu zadrżały, kilka słów niezrozumiałych uleciały w powietrze, ale wkrótce osiadł spokój na jego pięknej, bladej twarzy.
Tentent koni i chmury kurzu zbliżały się coraz więcej.
Wreszcie jakby z białej mgły wynurzyła się szafirowa amazonka w białym kapelusiku na głowie. Obok niej, o pół kroku w tyle, okazała się druga, czarna cała, w czarnym kapeluszu o czarnych piórach. Za niemi w oddali jechał służący.
Amazonki zbliżyły się już tak blisko do kopca, że Jerzy mógł swobodnie widzieć wszystkie ich ruchy i gęsta. Rozmawiały coś żywo między sobą.
Dama w szafirowej amazonce miała wzrost smukły i jak się zdawało, dosyć wysoki. Wiotka jej kibić wyginała się uroczo na wszystkie strony. Z pod białego kapelusika wyglądały ciemne pukle włosów i odbijały się ślicznie od blado-
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/35
Ta strona została przepisana.