marmurowa statuo; twemu towarzyszowi wolno wszystko, a tobie nic, nic... Bo twoje życie ma odtąd być pokutą, pokutą za twoje wszystkie marzenia, za twoje piękne i wzniosłe ideały!... O, Georges Sand! ty wielki kobiecy geniuszu!...
— Zakres kobiety jest wprawdzie szczupły i ograniczony, zabrała głos Zuzanna —
— Szczupły i ograniczony? — przerwała margrabina, a jej twarz okryta zmarszczkami, zajaśniała gorączkowym rumieńcem — któż go uszczuplił i ograniczył? Czyż Ten, który wlał w serce kobiece ten ogień nieugaszony, który ją rwie do duszy pokrewnej, prowadzi do poświęceń, a nawet do grobu?... Morzu nadano brzeg skalisty i powiedziano mu: «Dotąd, a nie dalej!» Któż podobne słowa rzekł kiedy do kobiety?...
— Morze ma za granicę brzeg skalisty — rzekła Zuzanna — a granicę kobiety stanowią jej obowiązki!
— Obowiązki! Daruj mi droga, ale to sentencja z konwiktu klasztornego. Zielone, wyschłe mniszki, patrząc na życie okiem żółciowem, fabrykują podobne sentencje i karmią niemi biedne trusiątka. Zycie to wcale co innego... Przyłóż ucho do serca, a ono ci powie, że obowiązki nie są wszystkiem dla kobiety. Obowiązki zaczynają się tam, gdzie uczucie umiera. Na przykład, wyobraź sobie, czyż byłby w tem sens jaki, gdybyś była dobrą żoną z obowiązku, czulą matką z obowiązku, miłosierną dla bliźnich z obowiązku? Czyż znaczyło by to, co kochać męża, dzieci i bliźnich? Po cóż ta hipokryzja?
Zuzanna spuściła oczy w ziemię, jej serce było w tej chwili wymowniejsze od niej. Przycisnęła je ręką, jakby się lękała jego mocniejszych uderzeń. A tam z okien ruin klasztornych wychylają się duchy-psotniki, śmieją się i chichoczą, że z rozwalonej wieży nie ozwie się dzwonek na Ave Maria...
— Obowiązki nasze — rzekła po chwili — zaczynają się od chwili naszego poświęcenia się.
Margrabina roześmiała się z cierpką ironją.
— Dziecko jeszcze jesteś, mówiła, zazdroszczę ci twego serca. Gdybym była mężczyzną, leżałabym już u twych nóg, błagając wzajemności. Byłabyś wyborną kochanką. Ta walka między sercem a obowiązkami, te łzy, spazmy omdlenia, wszystko to byłoby nieoszacowanem dla mężczyzny!...
— Nie rozumiem pani — rzekła Zuzanna z godnością.
— Jesteś kobietą, a nie znasz sama siebie?
— Jakto?
— Bo kobieta nigdy nie poświęca się
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/55
Ta strona została przepisana.