— Bardzo pragnęłam teraz jakiego zajęcia — odpowiedziała Zuzanna, zbliżona współczuciem do margrabiny. — Jakaś czczość, okropna czczość opanowała moją, duszę.
— Aha! stan przechodowy serca do innej passji — wtrąciła margrabina. — I jakież zajęcie wybrałaś sobie?
— W Radzieje wie zrestaurowaliśmy szpital wiejski. Marzyłam o tem, że będę tam codzień chodziła, będę pielęgnowała chorych, będę ich opiekunką, matką!...
— Ah! Toś wybrała za prędko. Jest to ostatnia namiętność kobiety!...
— Ale wszystko to napróżno. Nikt nie chciał we wsi korzystać z naszych dobrych chęci! Dzisiaj nie wiem, czem wypełnię tę próżnię mego serca, bo szczerze mówię, mimo wszelkiej pracy i krzątania się, czuję, że mi czegoś innego koniecznie do życia potrzeba!
— Prędzej czy później obudzą się to pragnienie w naszem sercu. Trzeba mu samemu zostawić wybór przedmiotu, do którego przylgnie i ukoi się.
— Daj Boże! — rzekła Zuzanna, myśląc o jakich pięknych, dobrych uczynkach.
— Przedewszystkiem — zaczęła znowu margrabina — potrzeba ci rozrywki. W twoim domu sami starzy, tyś jedna młoda między nimi. Oni nie pojmują, czego potrzeba dla serca młodej kobiety. U nich lada fraszka jest grzechem. Przyjeżdżaj często do nas, a tak przepędzimy to nieznośne lato.
Zuzanna podziękowała za łaskę margrabiny; serce jej coraz więcej przywiązywało się do nieszczęśliwej, egzaltowanej kobiety.
— Do tego — mówiła dalej margrabina — nie będziemy tego roku sami. Będziemy mieli gościa, który godzien jest studjów?
— Studjów? — zapytała ciekawie młoda kobieta i zarumieniła się, nie wiedząc wcale przyczyny.
— Tak jest, studjów. Wyobraź sobie, młody, przystojny człowiek, znakomitego rodu, z jakiemś nieodgadnionem pragnieniem w sercu, które mu cały świat zasłania... Zapatrujący się na świat okiem Byrona, a przecież widać, że całe życie jeszcze przed nim... Ten człowiek przebiegł prawie świat cały i szuka czegoś, czego jeszcze sformułować nie może... Na pozór zimny i obojętny, a kto bliżej go pozna, ujrzy duszę gorącą, namiętną... Poznaliśmy go w Paryżu.
— Radabym go poznać — szepnęła z cicha Zuzanna.
— Jedynym jego towarzyszem jest stary, milczący kozak, od którego nic nie można się dowiedzieć.
— Może jaka tajemnica familijna —
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/59
Ta strona została przepisana.