Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/60

Ta strona została przepisana.

— Jest i to; ktoś z jego przodków, chcąc się zasłużyć ojczyźnie, wyprzedał się w spokojnej ziemi sandomierskiej i poszedł na Ukrainę na tak zwane kresy. Tam walczył ustawicznie z Hajdamakami, broniąc ziemi i sławy polskiej. Umierając, przekazał wszystkim swoim potomkom pod karą przekleństwa, aby wprzód w związek małżeński nie wchodzili, póki każdy z nich nie uczyni jakiej szczęśliwej wyprawy na kresach ojczyzny.
— I to przekleństwo?...
— To przekleństwo ma ciężyć na potomkach. Hrabia Leon sam ci to kiedy opowie.
Zuzanna spojrzała na wody jeziora, a na jej ciemnem tle zdawała się rysować jakaś dziwna, fantastyczna postać...

W tem ozwał się w dali dzwonek na pozdrowienie anielskie... Za altanką słychać było turkot krzesła i głos staruszka, odmawiającego głośno Ave Maria!...



III.

Właśnie wybiła siódma godzina na wieży zamkowej, gdy kareta margrabiny wtłoczyła się na dziedziniec zamku. W tymże samym czasie wychodził Jerzy z małego domku przy ulicy zamkowej, spiesząc do swego mieszkania, zkąd miał się udać na wieczór do zamku.
Domek, z którego właśnie Jerzy wyehjdził, była to licha, drewniana klatka, nakryta ogromnym, szpiczastym dachem. Snać ciężko było ścianom pod tym olbrzymim parasolem, który, mówiąc prawdę, nie osłaniał ich ani od słońca, ani deszczu, bo się powyginały na wszystkie strony i pokurczyły, jakby je dotknęła angielska choroba. Mianowicie dwa słupki które niegdyś miały tworzyć ganeczek, tak się przygięły spodkiem do siebie, że miały podobieństwo do krzywych nóg kowala, o których jest mniemanie, że w skutek ciężaru młota koniecznie do środka wygiąć się muszą.
Na tym domku, pomiędzy temi słupkami u góry wisiała duża tablica, na której wyobrażona była jednem olbrzymiem okiem Opatrzność boska, a pod nią stał napis żółto-brunatny: «Mateusz Wojna, zegarmistrz miejski.» Na zielonej okiennicy, którą czas i jakieś inne, domowe niepowodzenia nieco