Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/66

Ta strona została przepisana.

— A dla czegóż wam źle u was? — rzekł głośniej do Kaszuba.
— Oj, Panje miłościwy, to dużo mówić o tem.
— Weźcie go na folwark — szepnął ekonomowi Wojna do ucha — niech zje wieczerzę i niech nam co opowie.
Ekonom poskrobał się w głowę, pomedytował trochę, a odkrzyknąwszy głośno na znak powziętej rezolucji, rzekł do Kaszuba:
— Pójdźcie ze mną, zjecie co Bóg dał i spoczniecie po drodze.

Kaszub skłonił się nizko, przerzucił worek na drugie ramię i puścił się drogą za swoim dobrodziejem.



Do folwarku był spory kawał drogi, a stary ekonom za nadto był ciekawy i gadatliwy, aby tak długie wytrzymać milczenie. Nałożywszy fajeczkę, skrzesał ognia, w czem od lat pięćdziesięciu niewymowną posiadał praktykę, odrzucając wszelkie wynalazki fosforu i gazu; a gdy już dym gęsty jak z komina począł buchać z rogowego cybuszka, odkrzyknął i rzekł do Kaszuba:
— To daleko ztąd te Kaszuby?
— Oj daleko, panje miłościwy, dziesięć dni idę — odparł Kaszub.
— To gdzieś aż za morzem? — wtrącił ekonom, nie wiele biegły w jeograficznych wiadomościach.
— Nad samem morzem — odpowiedział Kaszub — tak jak Danzig.
— Gdańsk, Gdańsk! — poprawił Wojna.
— Dawniej mówiliśmy Gdańsk, a teraz już tylko Danzig.
— Tam do kata... — mruknął ekonom — a wy co za jedni, Szlązaki, czy co?
— Nie, panje miłościwy, my nie Szlązaki, my Kaszubi.
— A jakże mówicie?
— Tak po wsiach między sobą mówimy po polsku.
— A msza jaka?
— W kościele śpiewamy po niemiecku i na weselu.
— A kiedyż po polsku?
— Po polsku, miłościwy Panje, śpiewamy tylko przy zargu.
— Przy zargu, co to jest zargu?
— To jest, jak człowieka do grobu chowają.