Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/68

Ta strona została przepisana.

— Otóż mając taki zarobek — mówił dalej Kaszub — nie dbałem o grunt, ale że mój brat chciał iść do miasta, więc zostałem i pracowałem. Dwadzieścia lat nie było nic słychać o Jantku. Mówiono tylko, że był w wojsku, a potem służył gdzieś w mieście za stróża. Dopioro tego roku przyszedł do domu. Przyprowadził ze sobą żonkę i syna, który ma lat szesnaście. Coś do mnie zaczął mówić, ale już go nie rozumiałem; tylko piąte przez dziesiąte. A żony i jego syna to już wcale nic. Ci mówią wszystko po niemiecku, a on tylko co trzecie, co czwarte słowo.
— I dla tego rozeszliście się?
— A jeszcze nie dla tego. Ale on nazwał się «Butterbrod» i tak ma w swoich pismach. A gdy się we wsi o tem dowiedzieli, to jakoś się stało, że jego syna zamiast «Butterbrod» po ojcu, nazwali ludzie «Zwejbak». I tak na jednym gruncie było nas trzech z jednej krwi: jeden nazywał się Grzanka, drugi Butterbrod, a trzeci Zwejbak. A Bóg wie, jakby czwartego nazwano!
— Hm, hm! — odkrząknął ekonom i puścił chmurę dymu przed sam nos Grzanki.
— Otóż smutno było mi zostać w domu, miłościwy Panje, bo w niedzielę wszyscy ludzie śmiali się ze mnie, nazywając mnie to Butterbrod, to Zwejbak. Do tego brat mój i syn jego, czyli Butterbrod i Zwejbak, dokuczali mnie, kazali mi wynieść się z ich chałupy, i tak wziąłem trochę towaru na plecy i puściłem się w świat, a zdaje mi się, że mi tu lepiej będzie między tymi ludźmi.
— Hm, hm! — krząknął ekonom, rozbierając w głowie tragiczną historję imienia n Grzanków», i dziękując Bogu, że jego imię Mietlica, przeszedłszy wprawdzie wiele metamorfoz podczas wojaczki, wróciło jednak pod strzechę rodzinną czyste i nieskazitelne.
A chcąc nieszczęśliwemu Grzance w nagrodę jego opowiadania dać jakie takie wyobrażenie o kolejach losu swego imienia Mietlicy, opowiedział mu w grubych zarysach curiculum vitae, w jakiem niebezpieczeństwie w cudzoziemskich autoramentach było jego — imię; przyznał się, że raz już tak się poplątało przy obcej ortografii, że go sam rozpoznać nie mógł; ale koniec końców, imię Mietlica wyszło czyste na wierzch jak kropla oliwy z brudnej wody. Wszedłszy raz na ten przedmiot, opowiadał mu wiele o swojej waleczności i odwadze w bitwach i aktach, mianowicie nieco obszerniej opisał niebezpieczeństwo przy asekuracji dział, kiedy to człowiekowi w piersiach duszno się robi... A na zakończenie dał opis ataku, wykonanego na redutę przez drugi pułk ułanów, w którym on zaszczytny miał udział. Mówiąc o nieprzyjacielskim artylerzyście, przykładającym