oprócz Pińczowa, był w Polsce wcale nie praktykowany. Otóż i Dąbczyńscy zaprzestali później używać tego tytułu na wszystkich prawnych dokumentach; tylko w pożyciu towarzyskiem utrzymała się jeszcze ta tradycja, która jednak więcej tyczyła się samej posiadłości jako «margrabczyzny», niżeli dzisiejszego jej właściciela. Wreszcie tytuł ten stał się tylko czczym przydomkiem imienia Dąbczyńskich, nie nadając mu w hierarchji społecznej żadnego wyszczególnienia.
Wolno jednak było potomkom Jarosta z Dąbczyna wierzyć w ten klejnot rodowy, jeźli ta wiara mogła ich zagrzać do czynów, jakiemi ich ojcowie przysłużyli się rzeczypospolitej. Ale dzisiaj zasadzała się ta wiara na dumie i wyniosłości pańskiej, a oparta na wielkich i obszernych majętnościach, znalazła zawsze chętnych czcicieli pomiędzy ludźmi, którzy pobłażliwi są na ułomności drugich, jeźli z nich jaka korzyść da się osiągnąć.
Inaczej pojmowali zaszczyty swoje przodkowie Dąbczyńskich. Na bramie Dąbczyna, która niegdyś była obronną, dzisiaj w gruzy zapadająca, jest jeszcze napis, wprawdzie niezgrabnie i mozolnie w kamieniu wyryty, ale stokroć milszy sercu potomków, nad gładkie malowidło na lśniących drzwiczkach powozów. Napis ten był prosty: «Ad tuendum populum aedificavit Jarost. Anno 1245.» Więc gród ten, stojący na kresach ziemi polskiej, był ochroną dla ludu, gdy nieprzyjaciel kraj najechał. Dąbczyńscy bronili ludu, a z ludem bronili ziemi, nad którą mieli powierzoną opiekę.
Dzisiaj porozpadały się mury Dąbczyna, okopy zrównały się z ziemią i tylko kilka ruin wskazuje miejsce, na którem przeciw nieprzyjaciołom walczyli rycerze kresowi. A nawet zamek, owe castellum starego Jarosta, z którego murów śledził obroty i postępy Krzyżaków, postarzał się i przykląkł do ziemi, jak spracowany, bliznami okryty wojownik przyklęka na trumnie swojej, oparłszy się o tarczę, aby z czołem zmarszczonem patrzeć na czyny potomków przez długie wieki...
Wieża zamkowa ostała się jeszcze. Do niej przybudowano w późniejszych czasach duży, dwupiętrowy czworobok, któremu dano imię zamku. Reszta była już w gruzach, lub służyła na składy i mieszkania służby.
Najpiękniejszą ozdobą Dąbczyńskich była wspaniała kaplica zamkowa. Dzisiaj jednak obok tych gruzów, które ją otaczały, czyniła smutne, posępne wrażenie. Na okazałym froncie widać było dwa rzędy olbrzymich kolumn, dźwigających obszerną, ciężką galerję, która stanowiła pokrycie kaplicy.
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/78
Ta strona została przepisana.