....Raz tylko błysnął mi promień słońca, a nim byłeś ty, kochany Artiurze!... Och! moje serce nigdy nie zapomni ciebie; tyś jeden tylko kochał mnie na tym świecie... Moje serce tylko dla ciebie biło... Prócz ciebie wszystko reszta było tylko więzami dla mnie, nieznośnemi więzami!...
Jeszcze chciała dalej pisać, ale margrabia krząknął kilka razy, a chodząc po komnacie, tak głośno suwał nogami, że wreszcie zdecydowała się położyć pióro, a dokończenie kartki na inny czas odłożyć.
Widząc to margrabia, opuścił Samsona, przeszedł mimo ś. Jana Baptysty i zbliżył się do krzesła żony. Margrabina siedziała rozmarzona i słysząc zbliżającego się do niej męża, wyciągnęła naprzeciw niemu rękę.
— Droga Mińciu — rzekł margrabia, ściskając ją z angielska za rękę — chciałbym z tobą tutaj na osobności pomówić.
Margrabina zatrzymała jego rękę w swojej białej, zgrabnej rączce, podniosła ją do ust i wycisnęła na niej gorący, namiętny pocałunek.
— O mój drogi Achilu — rzekła z wielkiem wzruszeniem — dobrześ zrobił, żeś przyszedł, gdybyś nawet żadnego nie miał interesu. Nie uwierzysz, czem dla mnie jest twoja obecność. Miewam takie smutne, okropne myśli — taki niepokój wre w mej duszy... Ale gdy ciebie widzę, to myślę sobie zaraz: «Nie jesteś sierotą na tym świecie — twój Achil kocha cię, on jeden mógł tylko uczynić cię szczęśliwą!» Tak jest, jestem szczęśliwą przy tobie — szczęśliwą towarzyszką twego życia!
Pan Achil poprawił końców białej chustki, musnął po twarzy ręką, czy gładko ogolona, a spojrzawszy z pod oka na biednego Samsona, dźwigającego na swych barkach całą olbrzymią kolumnę jakiejś kamiennej budowy, posunął kilka razy nogą po marmurowej posadzce i rzekł:
— Za często słyszę to od ciebie, droga Mińciu, abym mógł o tem wątpić.
— To było powiedziane z ironją, mój drogi — odparła żywo Hermina — czyż na to zasłużyłam?
— Bynajmniej. Ale tak często mówisz mi o tem, żeś ze mną szczęśliwa, jakbyś sama chciała w siebie to wmówić.
— Niewdzięczny! — szepnęła Hermina z dziecięcym kaprysem.
— Czy dopiero dzisiaj widzisz moją niewdzięczność?
— Nie, nie, tysiąc razy nie... To był tylko humor chwilowy, kochany Achilu. Ja bym była z tobą szczęśliwą nawet gdzieś w jakiejś ustroni bezludnej, bez świata, bez ludzi.
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/83
Ta strona została przepisana.