Janina otarła oczy, a chociaż piękna jej pierś podnosiła się i zapadała wewnętrznym, spazmatycznym płaczem, twarz jej jednak miała pozór, że jako posłuszne dziecię chce z uwagą, słuchać słów matki.
— W twoim wieku, droga Nińciu — zaczęła matka — może być tylko jedno nieszczęście. Wiem ja o tem nieszczęściu i dla tego mówię z tobą.
Twarz Janiny oblała się szkarłatnym rumieńcem. Z niepokojem zwróciła oczy na matkę. Ale margrabina nie patrzała w tej chwili na córkę. Zbierała ona w duchu myśli, których właśnie miała udzielić swojej jedynaczce.
— Każda panna w twoim wieku czuje się nieszczęśliwą — mówiła dalej margrabina. — I bardzo słusznie. Jest to przygotowanie do nowego życia, czyli innego jego okresu. Ty pragniesz miłości i jak samotna po wodach potopu latająca gołębica, oglądasz się za zieloną gałązką, za różczką szczęścia. Dotąd jeszcze nic nie widzisz przez mgły i wody. Ale miej cierpliwość, pod tą mgłą kwitnie tam dla ciebie palma szczęścia.
— Ja nic nie widzę — wyszepnęła Janina, wspomniawszy sobie biedną idjotkę.
— Ale oko matki kochającej widzi dalej i lepiej.
— I kogóż mama tam widzi? — zapytała z lekkiem nieukontentowaniem kapryśna jedynaczka.
— Hrabia Leon...
— Ach, to nieznośny człowiek, mamo! — przerwała Janina.
— Cieszę się, że tak mówisz, moja Nińciu!
— Cieszy się mama?
— Bo jestem pewna, że go będziesz kochała.
— Ja?... ja będę go kochała?... Jak to wiesz najprzód, kochana mamciu!
— Wiem, bo znam ciebie, moja ty kapryśna jedynaczko — odpowiedziała matka, całując ją w czoło.
Janina zamyśliła się. Słowa matki potrąciły coś w jej głowie, o czem nigdy nie myślała. A potrącenie to byłoby ją może naprowadziło na wielką, zbawienną prawdę, gdyby matka chciała jej zostawić więcej czasu do swobodnego rozmyślania. Ale margrabina pragnęła wcale innego szczęścia dla córki swojej, od tego, któreby mogło wypłynąć z jej pięknej teorji; zaraz więc rzekła do niej:
— Ale jako matka winnam ci dać kilka napomnień, kilka wskazówek, bez których można popaść w błąd, który się potem całem życiem nie da naprawić.
— Jakież są te wskazówki? — zapytała ciekawie córka.
— Najprzód trzeba uważać, który mężczyzna może być twoim mężem.
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/92
Ta strona została przepisana.