Nikt nawet głośniej nie odetchnął, nikt nie westchnął, bo westchnienie to zapowiedź ulatującego bolu... a tu ból był jeszcze tak wielki!...
Śród tej ciszy grobowej podniósł się jeden z posłów i bystrem okiem powoli powiódł po całem skamieniałem zgromadzeniu...
Był to Adam Podhorski, poseł wołyński.
Rozpoczął mowę, w której usiłował nakłonić sejm do wzięcia pod zimną rozwagę tego, czego odmienić nie można...
Głos jego był drzący, ale podstawę miał śmiałą i butną...
Już przy pierwszych słowach, z których poznano do czego poseł wołyński dąży, zakrzyczano, zahuczano go, nazwano go najemnikiem pruskim, nikczemnikiem, skoro z tak zimną krwią odważa się na taką propozycyją sławie narodowej....
Okropna burza powstała w sali sejmowej.
Podhorski stał niejakiś czas śród tej burzy jak maszt tonącego okrętu... stał nieruchomy jak głaz przyrosły do dna morza... patrzał z wyrazem żalu na wzburzonych towarzyszów... zbladł potem... usta zadrzały mu spazmatycznie... i usiadł.
Powstał Karski, poseł płocki i gorącą przemową zaklął króla i sejmujących, aby ojczyzny rozszarpywać nie dali!
— Najaśniejszy panie, rzekł między innemi do króla, oto przychodzi moment, w którym masz spełnić, co w owej odezwie do narodu powiedziałeś: iż „gdyby mi tyle zostało ziemi, co ją kapeluszem nakryję, królować będę“... pomnij teraz królu, że ta szczupła ziemi bryła,
Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
23
Poseł-męczennik.