Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
40
Towarzystwo imienia Stanisława Staszica.

Rola posła wołyńskiego była już skończona.
Tegoż samego dnia około północy, zgromadził poseł lubelski IMpan Miączyński znaczną część posłów w swoich komnatach gościnnych, aby ustępującemu z widowni bohaterowi włożyć zasłużone laury na głowę.
Komnaty oświecone były rzęsisto, służba stawiała na stole ciężkie misy z wyszukaną przekąską, a napiętrzone po kątach komnat kosze z winem czekały niecierpliwie dobroczynnej ręki, któraby jak najprędzej pozbawiła je treści ich żebra rozpychającej.
Już było sporo po północy, gdy Zaleski i Wilamowski wprowadzili na komnaty posła wołyńskiego z należytą powagą.
Podhorski miał twarz bladą, oczy krwią zaszłe, czoło zmarszczone, na którem zastygł pot zimny.
Wyglądał jak prawdziwy bohater po długiej, znojnej walce. Ubior jego nie był w należytem porządku. Były na nim białe, wapienne plamy, były ślady czynnej obrazy, — jakiej doznał między bracią swoją.
To były dzisiaj jego trofea.
Gospodarz posadził go na pierwszem miejscu.
Oprócz uczczenia posła-bohatera miał Miączyński jeszcze inne cele na widoku. Dla adherentów swoich nie potrzebował tego, ale było kilkunastu posłów tak zwanych obojętnych, których chciał przyciągnąć do swego stronnictwa.
Ozwał się więc do Podhorskiego w te słowa:
— Gdy lud rzymski zbrodniczą ręką swoją sięgnął po grunta i dostatki bogatszych swoich współbraci, wtedy nie było sztuką być trybunem, ale sztuką było