Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.




Wy chytrych zdrad sąsiedzkich służalce nikczemni,
Błędu, dumy, prywaty, krzykacze najemni;
Wy wszyscy, coście różne lawry przybierali,
I zgubą matki Waszej ręce powalali!
Niech ta krew na was spadnie i na wasze dzieci,
I piętnem matkobójczem na czole wyświeci,
A przekleństwo zgubionych milionów ludzi,
I tych, których potomność z ich wnuków obudzi,
Niechaj was obłąkanych po puszczach ścigają
I nory wasze wyciem srogiem napełniają.

J. P. Woronicz.
Czy kto myśli, że krew poślubioną Ojczyźnie można ukraść? — Nigdy!
A. Mickiewicz.
I.

Po obszernej, wysokiej komnacie w starym zamku po praojcach odziedziczonym, pan szambelan niespokojnym przechadzał się krokiem. Niski, szczupły, ruchliwy, raz po raz niecierpliwie pudrowanego poprawiał tupetu, marszczył brwi mocno narysowane, czarne niemal, a kąciki warg dużych, obwisłych ściągały się gniewnie. Miał ubiór z francuska: frak popielaty, wiązanie na szyi batystowe z fontaziem dużym, kamizelkę złotem tkaną.