Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.
55
Sto lat dobiega.

pomocy. Wyrzekł przecie i król pruski: że, aby Polaków nauczyć rozumu, potrzeba z nimi postępować ostro.
— A Stanisław August wysłał jeszcze i Branickiego do Wersalu, by wyrozumieć zamiary tamtego gabinetu.
— Półgłówek! Skłonili go do tego patryoci. Lecz to jedynie podraźniło więcej, chwyciliśmy się tem energiczniejszych środków, i zanim Branicki do Strassburga dojechał, już uniwersały na sejm były wydane, którego szaleńcy gwałtem dopuścić nie chcieli — pułkownik znowu oko przymrużył i fatalnie usta przekrzywił. — Barszczanie pogrzebani także! Zuch wielki Pułaski broń złożył i pięcioletnia skończyła się burda! zaśmiał się sarkastycznie.
— I gdzież się podział Pułaszczyk?
— Drapnął awanturnik.
— Wasze zdrowie, hrabio!
— Na podziękowanie!
— Ale — zagadał pułkownik — cóż to za młodzieńca na karym koniu po za bramą spotkałem?
— To mój bratanek Jerzy, którego adoptowałem, nie mając dzieci... ostatni naszego rodu. Oddam go na służbę najjaśniejszej imperatorowej.
— Piękny kawaler! wymówił hrabia z ironią — ale rzucił na mnie jadowite spojrzenie, bestyjka.
— Co? co? szambelan spochmurzał straszno.
— Nic to nie znaczy! zaśmiał się pułkownik złośliwie. — To syn brata waszego Szymona, który na Syberyi umarł?
— Tak syn tego nieszczęsnego obłąkańca.