— Odjeżdżam, droga, bo dłużej niepodobna mi gnuśnieć! Pragnienie i żądza czynu pali mi duszę oddawna. Niemoc chłopięcia, wycieńczenie przykuwało mnie do łoża, gdy Pułaski był z konfederatami na Litwie, złorzeczyłem doli swojej, żem pobiedz do niego nie mógł. Później, ojciec chory, cierpiący nad miarę, trzymał mnie przy sobie... A nieraz zrywałem się w nocy, wybiegałem gorączką trawiony, szukając chłodu dla duszy. Błąkałem się, jak szalony po polu i jarach, gnany jakby potępieńczym głosem: „Tam zaprzedają ojczyznę, a ty gnuśne wiedziesz życie, gdy młode siły potrzebne są Polsce! Kto kocha ojczyznę, winien biedz na jej ratunek!... Ryczałem z bolu duszy... wracałem o świcie złamany, przybity, padałem na łoże i gorącemi zalewałem się łzami.
Hanna dłonią zacisnęła oczy, a między drobnemi palcami łzy rzęsiste spadały.
— Szukałem rówieśników po okolicy. Zjednałem sobie zastęp... I wreszcie wczoraj, gdy ojciec jak zwykle dawał mi na dobra noc błogosławieństwo, wypowiedziałem mu żądzę... palącą duszę moją. Łza na jego połysnęła źrenicy, poruszył konwulsyjnie nogą drewnianą... objął mnie i do serca przycisnął. Mówiliśmy długo i wiele o sprawach kraju. O królu, o wielkich wrogach zewnętrznych, a i największych wśród braci rodzonej, wśród synów Polski, z których jedni grzeszą obojętnością i niedołęztwem, drudzy obłędem i przekonaniem wstecznem... a inni sprzedajnością, występkiem, zdradą, zbrodnią bez nazwy... O... Bogdan załamane dłonie do czoła przycisnął.
Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
66
Towarzystwo imienia Stanisława Staszica.