Strona:Zacharjasiewicz - Poseł-męczennik, Wilkońska - Sto lat dobiega.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
75
Sto lat dobiega.

Chorąży ostrym spotkał go wzrokiem, ale zaraz zmiękła mu źrenica — poruszył się wąs mleczny, drewniana noga zadrgnęła — roztworzył ramiona i sierotę Michała-męczennika do polskiego przygarnął serca.
Chwila uroczysta potrwała. Hanna łzami zalana, przyciskając do ust Matki boskiej obrazek gorącą odmawiała modlitwę. Kapłan złożył dłonie. Porucznik oczy rozwarł szeroko.
— Powstań chłopcze, siadaj! pociągnął chorąży Jerzego na siedzenie obok. — Suknie twoje przemokłe, zmarnowanyś, pewno jechałeś noc całą?
— Porzuciłem zamek wieczorem wśród burzy. Zjechał tam wczoraj zausznik Stackelberga ze straszną nowiną... i zerwałem ostatnie węzły pokrewieństwa ze zdrajcą kraju — Jerzy zadrżał boleśnie. — Babka udzieliła mi swojego błogosławieństwa...
— Święta niewiasta!... O mój Jerzy, ale cóż teraz stanie się z nami?
— W chwilach ciężkich a groźnych, w doli strasznej, nieszczęsnej, siły wsystkich skupić się winny. A Polska ma jeszcze dość mocy, by z tej szatańskiej podźwignąć się matni.
— O mój chłopcze! starzec głową pokręcił i dłonią przycisnął czoło.
— Nie upadajmy na duchu! Nie poddajmy się potędze piekieł! Łączmy się, bracia krwi jednej, synowie jednej macierzy, a Bóg nam dopomoże!
— Łączmy się! zawołał rotmistrz ożywiony nagle — bo gdzie takie biją serca, tam jeszcze żyje Ojczyzna, gdyby i zdradni wrogowie zbrodniczo na szmaty poszarpać ją mieli. Ojczyzna żyje, wolność i wiara! —