Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
14
Jan Zacharyasiewicz.

a od was wszystkich jak najściślejszej tajemnicy. Nikt nie śmie zdradzić słowem tego, co się stało i o czem wie.
To rzekłszy, kazał wszystkim odejść prócz pana młodego, a gdy to się stało, weszli samotrzeć do domu. JPan Tymoteusz opierał się zrazu a nawet na larum chciał krzyczeć, ale pan młody zatkał mu usta i przemocą pociągnął go za sobą. Związany malefikant nie mógł żadnego oporu stawiać.
Zaraz z sieni weszli na schody, które gdzieś do piwnicy prowadziły. Zaskrzypiały jedne i drugie drzwi żelazne. Szli coraz głębiej a ciemność nieprzebita otaczała ich. JPan Tymoteusz czuł coraz chłodniejsze powietrze, coraz większa wilgoć tamowała mu oddech, — ale wszelki opór był daremny. Pan młody trzymał go żelazną ręką, a za plecyma czuł winowajca ostrze koncerza, wypróbowanego ongi na hardych karkach krzyżackich. Rad nie rad musiał się poddać losowi.
Wreszcie skończyły się schody kamienne. Stanęli na wilgotnej ziemi.
JPan Tymoteusz poczuł, że jest wolny. Odczepiły się od niego żelazne palce, które go dotąd prowadziły. Postąpił kilka kroków na prawo i na lewo, nigdzie nie napotkał towarzysza. Wysunął naprzód pieńcie, aby uderzyć na nieprzyjaciela, ale w tej chwili za-