Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
16
Jan Zacharyasiewicz.

usłyszy. — Cisza panowała głęboka, jakby wszyscy w tym domu wymarli!...
— Śpią po weselu — myślał sobie — jak się obudzą, to przecież ktoś do mnie zajrzy!
Tymczasem mijały długie godziny a ciszy grobowej nikt nie przerwał.
— Czyż to już grób mój? — myślał znowu, a mrowie biegło po jego ciele.
Nachodziły go myśli coraz czarniejsze. Nie prowadziły jednak do poprawy, ale zagrzewały do zemsty. Marzył o tem, jak to kiedyś zemści się na dzisiejszym swoim nieprzyjacielu, jak cały dom zburzy a z nim i cały Zapiecek w powietrze wysadzi. Fantazya jego już mu to wszystko malowała, już widział ukorzonego płatnerza z całą rodziną na klęczkach, widział nawet i córkę jego nadobną...
Fantazya ta na nic się jednak nie zdała. Każdy oddech wilgotnem powietrzem przypominał mu, że jest jeszcze w więzieniu, a do zemsty daleko!
Po długim czasie usłyszał wreszcie w górze jakiś zgrzyt nieprzyjemny. Podniósł oczy i ujrzał słabe światełko. Po chwili spostrzegł, że coś spuszcza się ku niemu. Podszedł do ściany i namacał dzbanek, do którego przywiązany był kawał chleba. Chwycił za sznurek, ale słabe przędziwo rozerwało się w jego ręce.