Z góry usłyszał śmiech szyderczy — a razem z nim znikło słabe światełko.
Został tylko dzbanek wody i kawał chleba. Jak na teraz, była to już zdobycz nielada. Czuł bowiem już głód niemały. Zaczął jeść i wodą popijać. Nie było mu wesoło przytem, osobliwie gdy sobie przypomniał owe uczty i biesiady — ale przypominanie na nic się nie zdało! Gdy głód zaspokoił, powstały w nim znowu afekta zemsty, znowu przemyśliwał nad tem, jak to kiedyś za taki dyshonor ukarze starego płatnerza — a nawet głośno się z tem odzywał, chociaż go tylko wilgotne mury słuchały. Trwało to dopóty, dopóki się znowu siły nie wyczerpały, dopóki nie zasnął.
Spał więc, aby śnić o biesiadach i zemście, a budził się, aby jeść chleb suchy i wodą go popijać. A powtarzało się to już pięć czy sześć razy. Sześć razy spuszczano mu już z góry dzbanek z chlebem, a za każdym razem krzyczał do góry, obiecując straszną zemstę. Z góry odpowiadał mu tylko śmiech szyderczy.
Siódmego dnia osłabła już harda dusza. Opanowała go jakaś rzewność i boleść niewypowiedziana. Żałował czegoś, o czem sam nie wiedział — chciał się przed kimś poskarżyć, ale nie umiał przyzwać go do siebie.
Wreszcie zaczął śpiewać na nutę, jaką ongi słyszał był w kościółku parafialnym.
Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
17
Nieboszczyk w kłopotach.